Page 8 - zupelnie_inna_bajka1
P. 8

To jest czas, kiedy ja i Kaz zaczynamy się jeszcze bardziej róż-
             nić. Walczę. Desperacko walczę, aby nie obcinano mi włosów. Kaz
             z dumą nosi „grzybka” i nie ma pojęcia o tym, że ja chcę umrzeć.
                Każdy fryzjer powinien zostać powieszony. Bez litości.
                Ostatecznie wygrywam. Włosy zakrywają mi uszy i kark. Oraz
             połowę twarzy, i tak już zostanie.
                – Po co ci takie rzęsy? – pyta koleżanka z klasy.
                Wzruszam  ramionami.  Są  jakie  są.  Ciemne  i  gęste.  Wiem,
             że chciałaby takie. Że w moim przypadku to marnotrawstwo. Ale
             to nie moja wina.
                Ja i Kaz nosimy jednakowe ubrania. Ale przez to jeszcze bardziej
             różnimy się od siebie. Na mnie wszystko układa się miękko. Jak
             szlafrok babci. Ten jedwabny, w kwiaty.
                Nawet dżinsy. Normalnie sztywne, na mnie są inne.
                I poruszamy się inaczej. On szybko, ja wolniej.
                Kaz jest kanciasty i twardy.
                Ja – nie. To, co mnie okrywa to ośla skórka. Która robi się coraz
             bardziej niewygodna.
                Często budzę się w nocy, bo mam wrażenie, że brakuje mi powie-
             trza. Duszę się. Jakby ktoś trzymał moją głowę pod wodą.
                Wtedy siadam na łóżku, przyciskam dłonie do gardła i czekam.
             Nikt, nawet Kaz, nie może się dowiedzieć, co się ze mną dzieje.
                Nie chcę lekarzy.
                Nikt by nie chciał. Głównie dlatego, że nie pytają mnie o nic. Py-
             tają matkę, która zna tylko jedną odpowiedź.
                Nie wiem.
                Ja też nie wiem, ale różnię się od niej tym, że chcę wiedzieć.


 10                                        11
   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13