Page 10 - historia_rollyego_2
P. 10

czegoś dobrego do jedzenia – niuch, niuch – czegoś

                  jak… – niuch, niuch – OWOCE!

                    Od razu przypomniał mi się ten jeden jedyny

                  raz, gdy je jadłem. Chodziłem po ulicy z moim
                  starym  właścicielem  podczas  jednej  z  niewielu

                  okazji,  kiedy  wyprowadził  mnie  na  spacer.  Do-

                  szliśmy do sklepu, przed którym znajdowało się

                  stoisko  z  owocami  i  warzywami.  Gdy  przecho-
                  dziliśmy  obok,  na  chodnik  spadła  śliwka,  którą

                  pochłonąłem, zanim mój właściciel zdążył mnie

                  powstrzymać – razem z pestką!

                    Teraz  znów  poczułem  zapach  pysznej,  lepkiej
                  i soczystej śliwki. Zacząłem wąchać trawę i podą-

                  żyłem tym tropem. Miałem wrażenie, że jestem na

                  smyczy – takiej niewidzialnej, która ciągnie mnie

                  w kierunku pysznych owoców. Szedłem radośnie,
                  z ekscytacji merdałem ogonem.

                    No  i  proszę!  Nagle  zobaczyłem  przed  sobą

                  ogromne drzewo, pod którym znajdowało się całe






                                             11
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15