Page 11 - historia_rollyego_2
P. 11

mnóstwo śliwek! Patrzyłem na nie z radością. Je-

                steście moje, wszystkie moje!

                   Podbiegłem do drzewa, wywiesiłem język i po-

                czułem, jak po brodzie spływa mi ślina. Już prawie
                dotarłem do owoców, gdy przerażający hałas spra-

                wił, że zamarłem.

                   – KRA! KRAAA!

                   Ze  znajdujących  się  wysoko  nade  mną  gałęzi
                drzewa wzbiło się w niebo stado kruków. Porusza-

                ły się jak jedno ciało, niczym stado lisów, a mnie

                od ich wrzasków od razu rozbolały uszy.

                   – KRA! KRAAA!
                   Nie znam ani słowa po kruczemu, nie mogłem

                więc zrozumieć, co mówiły. Wiedziałem jednak,

                że lecą prosto po moje owoce! Największy z pta-

                ków dopadł najbliższej śliwki i oderwał jej kawa-
                łek.  Powoli  i  ostrożnie  zacząłem  iść  do  przodu,

                aby zgłosić swoje roszczenia do owoców, ale kruk

                obrócił łeb tak, że znalazłem się na poziomie jego

                spiczastego dzioba. Byłem tylko młodym szcze-



                                           12
   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16