Page 18 - demo ksiazki
P. 18
-mysz. – Nawet w Nowym Yorku widziałam lisy, są wstrętne,
szczególnie gdy…
– Proszę o spokój! – Pan Goodfellow przygładził opadający na
czoło kosmyk blond włosów, rozdzielonych perfekcyjnym prze-
działkiem, wciągnął bardzo głęboko powietrze, a wraz z nim
lekko zaokrąglony brzuszek. Potem wysunął do przodu
brodę, otworzył usta i wydał z siebie wysokie chropawe
„Hwaaauh, hwaaauh, hwaaauh!” Zdziwiony, spojrzałem
na niego. Był przemieńcem-grizzly, ale mówił nienaganną
lisizną!
– Szanowni państwo, proszę mi powiedzieć, co powiedziałem
przed chwilą? – Z szelmowskim uśmiechem pan Goodfellow ro-
zejrzał się po klasie. Nikt nie odezwał się ani słowem. Dorian,
przemieniec-kot, przyglądał się z zainteresowaniem swoim wy-
pielęgnowanym paznokciom, Nell bawiła się licznymi, pełnymi
paciorków warkoczykami, a Tikaani, w swojej drugiej postaci jako
wilk polarny, wpatrywała się ponurym wzrokiem w nauczyciela.
Ale to nie było znaczące, bo ona zazwyczaj tak patrzyła.
Nieśmiało podniosłem rękę. W naszym starym rewirze sąsiadką
była lisica, dlatego miałem okazję liznąć trochę języka lisiego.
– Powiedział pan, że pańska partnerka powinna wracać w te
pędy do domu, bo jedzenie czeka.
– Bardzo dobrze. – Julian Goodfellow spojrzał na mnie rozpro-
mieniony, a potem zwrócił się do pozostałych.
– Mam nadzieję, że ci, którzy nie znali teraz odpowiedzi, uwa-
żali przynajmniej na ostatniej lekcji! Jeffrey, jak to będzie po ło-
siowemu: „Naprawdę, mam już cię po dziurki w nosie!”?
Jeffrey siedział rozparty na krześle i wyraźnie się nudził.
– Nie mam pojęcia. I jakoś specjalnie mnie to nie obchodzi.
23