Page 19 - demo ksiazki
P. 19
Reszcie watahy najwyraźniej spodobał się ten luz, bo Cliff i Bo
obdarzyli go pełnymi podziwu spojrzeniami.
– Ach tak. A ocena z wypowiedzi ustnej też cię nie obchodzi? –
Pan Goodfellow wpisał coś do swojego czarnego dzienniczka. –
Viola, spróbujesz?
Viola, przemieniec-koza, uśmiechnęła się nieśmiało i skinę-
ła głową. Oczekiwaliśmy w napięciu. Viola zamknęła na chwilę
oczy, wciągnęła głęboko powietrze i wydała z siebie zawodzące
„Uuuuuu” i głuche „ho ho”.
Pan Goodfellow uniósł jedną brew.
– Violu, dziękuję, że spróbowałaś, ale nie wiem, czy zdajesz
sobie sprawę, że właśnie powiedziałaś łosiowemu samcowi, żeby
zjadł własne kopyta. To jednak nie to samo, i skutkowałoby na
pewno atakiem byka.
– Spróbuję jeszcze raz. – Viola nie dawała za wygraną.
Tym razem rozległo się głośne parskające „trututu”.
Nasz nowy nauczyciel podrapał się po brodzie.
– Hm, to zabrzmiało, niestety, jak: „Chcesz się wyta-
rzać w mojej kupie”? Spróbuj wydać z siebie nieco wyższe
dźwięki.
Viola, nieco podłamana, zrobiła tak, jak doradził jej nauczy-
ciel i „zatrutała” jeszcze wyżej.
Nauczyciel rozpromienił się.
– Wspaniale! To było dobre! Proszę, poćwiczcie to na następną
lekcję. Dobrze, a teraz wracamy do naszych lisich słówek…
Mimo że podobała mi się ta lekcja, nie mogłem się porządnie
skupić. Otrzymałem ostatnio nie tylko niepokojące, ale i dobre
wiadomości, dlatego co rusz eksplodowały we mnie jak małe gej-
zery radość i podenerwowanie. James Bridger obiecał zawieźć
mnie w następny weekend na północ, tam, gdzie moja prawdziwa
24