Page 17 - demo ksiazki
P. 17
– Carag, pospiesz się! Bo się spóźnimy na języki zwierzęce! –
Holly pociągnęła mnie za rękaw. – To, zdaje się, twoja ulubiona
lekcja, co nie?
– Yyy… no tak – wyjąkałem, jeszcze trochę roztrzęsiony tym,
czego się właśnie dowiedziałem, po czym pożegnałem się z Theo.
Języki zwierząt to był zupełnie nowy przedmiot w naszej szko-
le, ale uważałem, że jest bardzo przydatny. Gdybym na przykład
znał lepiej niedźwiedzi język, mój ostatni pobyt z Ralstonami na
campingu przebiegłby trochę mnie stresująco! Niestety, nie mia-
łem talentu do języków obcych, ale Julian Goodfellow, nasz nowy
nauczyciel, świeżo przybyły z Kalifornii, najwyraźniej nie widział
w tym niczego złego. Potrafił być, jakimś cudem, surowy i miły
równocześnie. Prawie każdy w klasie go lubił.
– Szanowni państwo, proszę o uwagę. – Pan Goodfellow
uśmiechał się do nas rozbawiony. – Przerobiliśmy już język łosi
i teraz możemy zająć się mową lisów. Prawdziwych lisów, pragnę
zauważyć, a nie lisów-przemieńców, z którymi bez trudu mogli-
byśmy się porozumieć bezpośrednio z głowy do głowy.
Kąciki ust Holly powędrowały do góry. Wiedziałem, dlaczego.
Lisom praktycznie nigdy nie udawało się złapać sosnowiórki,
dlatego Holly uwielbiała patrzeć na nie z góry i się
z nich naśmiewać. Za to Nimble zaczął ner-
wowo poruszać nosem, no bo był przecież
przemieńcem-królikiem.
– Język lisów? Czy to konieczne? –
mruczał pod nosem.
– Trzeba znać język wroga – szepnęła
siedząca obok niego Nell, przemieniec-
22