Page 11 - demo ksiazki
P. 11
mimo że nie używam go zbyt często. Ale akurat teraz musiałem
to robić, i to w dodatku na lekcji, z tym że niezupełnie tak, jak
zalecali jego producenci. Mieliśmy właśnie lekcję zachowania
w szczególnych sytuacjach i tym razem była to dość zwariowana
lekcja. James Bridger uważał, że na wszelki wypadek powinniśmy
nauczyć się obsługiwać nasze telefony komórkowe, będąc w na-
szych drugich postaciach.
– Wyobraźcie sobie, że nagle musicie szybko wezwać pomoc
i nie możecie, bo nie macie palców – wyjaśniał Bridger.
– To łatwizna – uważała moja przyjaciółka, przemieniona w sos-
nowiórkę. Wprawdzie nieco wcześniej zarobiła kolejną dwó-
ję z matematyki, ale teraz stepowała na wyświetlaczu swojego
smartfona jak zawodowa tancerka, którą niedawno widzieliśmy
w telewizji. Z tym że taneczna pasja trochę ją
poniosła… i wystukała nieco dłuższy numer
telefonu niż podany na tablicy.
– Kochana, właśnie wybrałaś jakiś nu-
mer w Chinach – stwierdził James Brid-
ger, mierząc ją krytycznym wzrokiem.
– Tylko nie wciskaj teraz zielonego, bo
będzie cię to drogo kosztowało.
– Ja nie dam rady – marudziła Lou,
mimo że marudzenie nie leżało w jej
naturze. Najpiękniejszej dziewczynie-wa-
piti nie udało się, jak dotychczas, wybrać ani jed-
nej cyfry, wciąż walczyła, strzygąc przy tym nerwowo
uszami.
– No weź, wysil się trochę – zachęcała ją Wing,
jeden z kruczych bliźniaków. Łatwo jej było
mówić. Miała długi ostry dziób i mogła bez
16