Page 8 - demo ksiazki
P. 8
– Mark! On mi chce podprowadzić smartfona!
– Kurka wodna! No to się doigrałeś! – Mężczyzna odsunął
swoją dziewczynę na bok i wyciągnął rękę, żeby mnie złapać.
Na szczęście był dosyć powolny. Zanim jego ręka do mnie do-
tarła, byłem już w zupełnie innym miejscu. Muszę stąd wiać. Na-
rozrabiałem, nie ma co! Nie da się już tego odkręcić!
Pobiegłem na oślep – nie w stronę budynków, lecz na wzgórze.
Najkrótszą drogą. Przez tłum przeszedł okrzyk zdumienia, gdy
przeskoczyłem barierkę i ruszyłem prosto przed siebie. O co im
chodzi? Old Faithful skończył już przecież swoje show.
Nawet przez buty czułem, że ziemia jest strasznie gorąca. Nic
dziwnego, że mama zawsze mi powtarzała, żebym obchodził
szerokim łukiem te wodne rzygacze. Pewnie tak bym zrobił, ale
akurat teraz to było niemożliwe, bo z obydwu stron nadbiegali
właśnie dwaj mężczyźni w szarych mundurach. Strażnicy! Nie
wyglądali na zadowolonych. Czy to aż takie wielkie przestępstwo,
że dotknąłem tego prostokątnego przedmiotu? O rany, mieli przy
paskach broń!
Zacząłem biec jeszcze szybciej, rozchlapując parujące i cuch-
nące siarką kałuże. Szukałem wzrokiem jakiejś drogi. Strażnicy
byli coraz bliżej i krzyczeli za mną:
– Hej, chłopcze, oszalałeś? Zatrzymaj się natychmiast!
Nic z tego. Żeby nie wpaść im w ręce, musiałem zbliżyć się
jeszcze bardziej do ujścia gejzeru.
I właśnie w tym momencie ziemia zaczęła drżeć, co oznaczało,
że Old Faithful zdecydował się wystąpić na bis. Niedobrze! Jesz-
cze więcej ludzi zaczęło krzyczeć, ale niewiele co słyszałem, bo
musiałem koncentrować się na ucieczce.
Zaledwie kilka metrów ode mnie rozległo się głośne „Szszsz!”
i z ziemi wytrysnął wrzątek. Gnałem tak szybko, jak kiedyś, gdy
13