Page 9 - demo ksiazki
P. 9
cały się trzęsę. Byłem na siebie zły, że wpadłem na ten idiotyczny
pomysł, żeby tutaj przychodzić.
– Carag! Złaź z tego drzewa! – usłyszałem znajomy, choć lekko
drżący głos. To była Mia. – Śmignąłeś na drzewo jak wiewiórka!
O ile mi wiadomo, ludzie tego nie robią. Jeśli zejdziesz na ziemię,
przestaną ci się przyglądać. Więc otwieraj oczy i zmykaj stamtąd!
Popatrzyłem na to znajome futrzane ucho wystające zza garażu
i mój strach nieco zelżał. To niewiarygodne, że Mia nie uciekła
przed tymi wszystkimi wybuchami, została tu i czekała na mnie!
Mia. Moja wspaniała starsza siostra Mia.
Gdy schodziłem z drzewa, mówiła do mnie łagodnym tonem:
– Spokojnie, tylko spokojnie.
I to pomogło. Gdy znalazłem się na ziemi, wciąż byłem czło-
wiekiem i nikt już nie zwracał na mnie uwagi. Wszyscy krzyczeli
z radości i byli pochłonięci wystrzeliwaniem tych dziwnych rze-
czy w powietrze.
Od garażu dzieliła mnie odległość mniej więcej jednego drzewa.
Miałem ochotę podbiec tam sprintem, ale Mia ostrzegła mnie:
– Carag, nie biegnij, tylko idź powoli. Jeżeli zaczniesz biec, zorien-
tują się, że coś jest nie tak.
– Jasne – odpowiedziałem całkowicie skołowany. Stawiałem
ostrożnie stopę za stopą. Podskoczyłem tylko raz, gdy nagle jakiś
przedmiot spadł obok mnie i zaczął iskrzyć.
Dotarłem do Mii w ostatnim momencie. Kiedy padłem obok
niej na kolana, moje ręce były przemienione w łapy. Zrobiłem
zaledwie kilka oddechów i już siedziałem tam w postaci pumy,
a spodnie i T-shirt leżały pomięte na śniegu. Siostra polizała
mnie po ramieniu.
– Spadamy stąd – powiedziała i pognaliśmy przed siebie.
13