Page 13 - demo ksiazki
P. 13
Przemieńcy-wilki – Jeffrey, Bo, Cliff i Tikaani – śmiali się szy-
derczo. Załatwili sobie duże opakowanie fajerwerków i z całą
pewnością będą próbowali nastraszyć nimi kilka swoich poten-
cjalnych ofiar. Niech tylko spróbują przestraszyć Lou, to poczują
na tyłkach moje pazury!
– Nie rozumiem, co wam się nie podoba. Przecież sylwester jest
cool – zachwycała się Berta, przemieniec-grizzly. Do tej pory żyła
niemal wyłącznie jako człowiek. – Pani Clearwater, a będziemy
mogli wypić szampana?
– Dostaniecie gazowany napój jabłkowy – wtrącił się pan Ell-
wood, nasz nauczyciel przemiany i jednocześnie ojciec Lou.
– Czy pani Clearwater na pewno dobrze zrobiła, zabierając
Leroya? – Brandon szepnął mi do ucha. Siedział obok mnie
i przeżuwał nerwowo ziarna kukurydzy jedno po drugim. – A co
będzie, jeśli się przestraszy i… no wiesz?
– Stańmy lepiej jak najdalej od niego – zaproponowałem. – Sły-
szałem, że Cliff pozbywał się jego smrodu całe wieki. Pamiętasz,
jak Leroy opryskał go wtedy na naszej imprezie przed feriami?
Holly wychyliła się w kierunku przejścia między siedzeniami
i krzyknęła:
– Wy, zajęcze móżdżki, przecież on jest w swojej ludzkiej posta-
ci, więc nie pryska.
– Poczekamy, zobaczymy – powiedziałem, bo przypomniało mi
się, jak ja sam wtedy, z Mią, przemieniłem się nie całkiem do-
browolnie. A przecież Mia doskonale podpowiadała mi, co mam
robić.
Autobusy zatrzymały się na parkingu koło pływalni i klubu fit-
ness, położonych na skraju miasta. Stało tam już kilkoro zwy-
kłych ludzi czekających na wybicie północy: nie były to jednak
tłumy, bo większość na pewno zebrała się w centrum, na rynku,
17