Page 7 - demo ksiazki
P. 7
Zatkałam sobie uszy rękami. Przeraźliwy huk i wściekłość,
z jaką szalejąca wokół nas burza targała falami, przywoływa-
ły w mojej pamięci najgorsze godziny mojego życia. Zalała mnie
fala wspomnień, które zazwyczaj starałam się trzymać zamknięte
w najbardziej odległych zakamarkach umysłu. Jak dotąd ta strate-
gia niedopuszczania do siebie traumatycznych wspomnień spisy-
wała się całkiem nieźle.
Nie chciałam już myśleć o walce z ondynami. Nie chciałam
przypominać sobie o tym, że niechybnie bym zginęła, gdyby Calum
mnie nie uratował. Nie chciałam już wciąż rozpamiętywać śmierci
Amii. To wszystko było zbyt bolesne i łamało mi serce. Choć od jej
śmierci minęło już wiele tygodni, ja nadal tęskniłam za nią tak samo
mocno, jak pierwszego dnia. Ten, kto powiedział, że czas leczy rany,
nie mógł chyba wiedzieć, co to znaczy stracić kogoś na zawsze.
Z rozmyślania wyrwał mnie głuchy grzmot, który wydawał się
dobiegać z dna morza. Musiałam wziąć się w garść. Dzieci już i tak
bardzo się bały. Ktoś odciągnął mi ręce od uszu.
– Opowiesz nam coś? Jakąś bajkę? – zapytała Evira. Złociste pas-
ma rozświetlały jej czarne jak smoła włosy uczesane, według naj-
nowszej mody, w warkocz oplatający głowę niczym korona.
Wzięłam głęboki oddech.
– Jeśli chcecie…
Nariana spojrzała na mnie z niepokojem.
– Wszystko w porządku? – spytała szeptem.
Pokiwałam głową.
Evira szturchnęła lekko swoją przyjaciółkę siedzącą obok.
– Słyszałaś, zgodziła się!
Dzieci przysunęły się bliżej mnie, wyraźnie zadowolone, że coś
pozwoli im zapomnieć o strachu.
12