Page 6 - demo ksiazki
P. 6
mi jak oszalałe – miałam nadzieję, że dzieciaki tego nie czują. Atak
paniki był ostatnią rzeczą, jaka była nam w tej chwili potrzebna.
– Damy radę – wyszeptałam, żeby dodać sobie samej odwagi.
– Tam – zawołał Noel. – Tam jest!
Spojrzałam tam, gdzie wskazywał palcem. Niedaleko rzeczywi-
ście zobaczyłam zarys groty, w której znajdowała się szkoła. Popły-
nęliśmy w tym kierunku tak szybko, jak tylko pozwalała nam na to
otaczająca nas gęsta ciecz.
Nariana z niecierpliwością wyczekiwała nas przy wejściu. Jej
światło też nie sięgało dalej niż na kilka metrów. Ciemność pochła-
niała nasze światła niczym żarłoczne zwierzę.
– Gdzie wyście się podziewali? Szybko, do środka!
Z ulgą wepchnęłam chłopców do wnętrza groty.
Woda natychmiast spłynęła po moim kostiumie i chwilę później
byłam już całkiem sucha. Niestety nie dało się tego powiedzieć o mo-
ich włosach, które najwyraźniej miały w sobie zbyt dużo pierwiastka
ludzkiego w porównaniu z włosami prawdziwych wodników. Sięg-
nęłam po przygotowany dla mnie ręcznik z tkanej trawy morskiej.
Nariana starannie zamknęła drzwi. Kiedy obróciła się w moją
stronę, zobaczyłam w jej oczach strach. Mimo to otoczyła mnie
uspokajająco ramieniem i zaprowadziła do świetlicy, w której dzieci
siedziały skulone na ziemi.
W samą porę, bo w oto tej chwili burza uderzyła z piekielną siłą.
Ogromne masy wody z hukiem rozbijały się o ściany groty. Z ulgą
oparłam się o jeden ze stołów. Kolana miałam jak z waty. Nie chcia-
łam nawet myśleć o tym, co by było, gdybyśmy zostali na zewnątrz.
Usiadłam między dziećmi na podłodze wyłożonej muszlami.
Większość maluchów wpatrywała się w sufit szeroko otwartymi
oczami. Z minuty na minutę huk przybierał na sile.
11