Page 12 - demo ksiazki
P. 12
ność za zdrowie i życie dzieci. Zwłaszcza, że nie miałam pojęcia,
z czym mam do czynienia. Ale nie miałam wyboru.
Odwróciłam się, by ostatni raz rzucić okiem na szkołę, i aż za-
marłam z przerażenia. Chmura uformowała się w kształt czarnego
leja, który wwiercał się prosto w sklepienie groty. Kamienne ściany
zatrzeszczały.
– Trzymajcie się! – krzyknęłam, usiłując chwycić się czegokolwiek.
W tej samej chwili grota jakby eksplodowała. Usłyszałam za
sobą krzyk dzieci. Dłoń Ruby wyślizgnęła się z mojej ręki. Fala
uderzeniowa była tak mocna, że rozbiła naszą grupkę. Słyszałam
rozpaczliwe krzyki, ale nie mogłam zrobić nic poza zasłonięciem
ramionami własnej głowy. Odłamek skały uderzył mnie w plecy
i natychmiast przeszył mnie ostry ból. Zobaczyłam oślepiający
promień światła. Zaczęłam rozpaczliwie wymachiwać rękami, aż
udało mi się uczepić pędów podwodnych lilii porastających szkol-
ne podwórko.
Nagle zapanował całkowity spokój – burza skończyła się tak
samo niespodziewanie, jak się zaczęła. Ostrożnie otworzyłam oczy.
Nie było widać nic poza ogromnymi pokładami wzburzonego pia-
sku. Dopiero gdy piasek opadł, zdałam sobie sprawę, jak niewiele
dzieliło nas od katastrofy. Szkoła obróciła się w stertę gruzu. Wszę-
dzie wokół leżały odłamki skał.
– O Boże – wyszeptałam.
Dzieci podpłynęły do mnie.
– Nikomu nic się nie stało? – zapytałam. Ruby trzymała się za
ramię z twarzą wykrzywioną z bólu. Dwóch chłopców miało roz-
cięte policzki, a jedna z dziewczynek skaleczyła się w nogę. Szybko
przeliczyłam dzieci i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nikogo nie
brakowało.
17