Page 15 - demo ksiazki
P. 15

mu za całe odzienie cienką koszulkę nocną. Piotruś nie czuł się naj-
       lepiej. Bardzo za czymś tęsknił, ale główkę miał tak skołataną, że ani
       rusz przypomnieć sobie nie mógł, czego mu właściwie brakuje. Na-
       gle rozległ się jakiś łoskot i coś tak mocno wstrząsnęło Piotrusiem,
       że omal go nie zrzuciło z drzewa. Piotruś obejrzał się niespokojnie
       i nie domyślił się nawet, że to on sam kichnął tak gwałtownie. I coraz
       mocniej chciał czegoś, ale nie wiedział czego. Z pewnością pragnął,
       żeby mu mama nosek obtarła, ale że nie mógł zdać sobie sprawy ze
       swego pragnienia, więc postanowił poradzić się elfów, bo słyszał nie-
       raz, że elfy umieją na wszystko znaleźć dobrą radę.

         Wychyliwszy się z pośród gałęzi, dostrzegł Piotruś dwa elfy, które
       objąwszy się w pół, w wesołych pląsach, krążyły po Alei Dzidziusiów.
       Elfy dąsają się czasem na ptaki, ale jeżeli się kto do nich zwróci uprzej-
       mie, nigdy mu nie odmawiają pomocy. Toteż Piotruś zdziwił się i roz-
       gniewał, bo kiedy zeskoczywszy na ziemię przemówił do elfów, oba
       elfy na jego widok rzuciły się do ucieczki. Także pewien stary elf, który
       rozparty na krześle ogrodowym, spokojnie czytał pocztówkę zgubio-
       ną w parku przez jakiegoś pana, na głos Piotrusia porwał się z miejsca
       i z przeraźliwym krzykiem pobiegł się ukryć za wielki kielich tulipana.
         W którąkolwiek stronę skierował się Piotruś, wszystko umykało
       przed nim. Kilkunastu drwali, zajętych obaleniem trującego grzy-
       ba, rzuciło się do ucieczki w takim pośpiechu, że nie zdążyło nawet
       pozbierać narzędzi leżących na ziemi. Dziewczyna wracająca od do-
       jenia krów, wypuściła z ręki skopek  mleka i przewróciła się na nim.
                                         1
       Cały park był w ruchu. Tłumy elfów gnały to w tę, to w ową stronę
       i pytały się siebie nawzajem, czy bardzo się boją? Jedne gasiły świa-
       tła, inne barykadowały drzwi, a z głębi pałacyku królowej rozlegało
       się głuche warczenie bębnów i dźwięk trąb, świadczące, że królew-
       ska gwardia gotuje się do obrony zamku. Wkrótce cały regiment uła-
       nów, uzbrojonych w palmowe kolce, wymaszerował na Dużą Dro-


       1  skopek – drewniane wiaderko, używane dawniej na wsi na mleko lub śmietanę

                                       18
   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19   20