Page 18 - demo ksiazki
P. 18
– I nigdy nie będę prawdziwym ptakiem?
– Nie będziesz.
– Więc cóż będzie ze mnie?
– Ot będzie to co i teraz. Ni to, ni owo – pokiwał głową Salomo i ude-
rzony trafnością swej uwagi, z zadowoleniem podrapał się w łebek.
Ptaki, zamieszkujące wyspę, nie oswoiły się nigdy ze zmianą, jaka
zaszła w Piotrusiu. Wszystko, co robił, śmieszyło je i dziwiło, tak jak-
by Piotruś zmieniał się nieustannie. Tymczasem on był zawsze taki
sam, tylko ptaszki zmieniały się ciągle. Ledwie wykłuły się z jajek,
a już śmiały się z Piotrusia na całe gardło. Ledwie im urosły skrzy-
dełka, posyłano je do ludzi, a z jajek wykłuwało się nowe pokole-
nie piskląt. Nieraz zdarzało się, że samiczki znudzone długim wy-
siadywaniem piskląt, szeptały leniuszkom, wygrzewającym się w sko-
rupkach, że teraz mogą zobaczyć, jak Piotruś Pan się myje albo pije
wodę, a wtedy ptaszki wyskakiwały z ciekawości do góry, tłukły sko-
rupki i wykłuwały się o cały jeden dzień wcześniej, niżby należało.
Tysiące ptaszków zlatywało się co dzień dokoła niego i przyglądało
mu się z takim samym zajęciem, z jakim wy patrzycie na pawia, roz-
taczającego swój ogon. I wszystkie darły się z podziwu, kiedy Piotruś
brał w rączkę kromkę chleba, zamiast ją podjąć z ziemi ustami. Na
rozkaz Salomy ptaszki znosiły mu codziennie kawałki chleba w dzio-
bach, bo ku wielkiemu ich zgorszeniu, Piotruś nie chciał jadać much
i robaków. Toteż jeżeli ci kiedy ptak jaki porwie kromkę chleba, to
nie krzycz na niego: „Żarłok! Żarłok!” bo z pewnością ptak odniesie
twoją kromkę Piotrusiowi Panu.
Piotruś nie nosił już teraz koszulki nocnej, bo coraz to któryś z pta-
ków prosił go o strzępek płótna dla wzmocnienia swojego gniazdka,
a Piotruś zaraz mu kawałeczek oddzierał i rozdarowałby ją całą, gdy-
by się w sprawę nie wdał Salomo i nie kazał mu ukryć reszty koszulki
w bezpieczny schowek, przykryty kamieniem. Piotruś biegał więc nago
po dworze, ale nie myślcie, że mu z tym było źle. Przeciwnie, Piotruś
21