Page 15 - demo ksiazki
P. 15

czy psów, to jeśli jakiekolwiek przyzwoite egzemplarze uchowały się
       jeszcze na świecie, to tylko dlatego, że on miał je w swoich psiar-
       niach.
         Książę twierdził również, że ludzie nie umieli już nawet posługi-
       wać się porządną angielszczyzną, nie to, co za czasów jego młodości.
       Był ponadto święcie przekonany, iż jego kłopoty ze słuchem absolut-
       nie nie wynikały z głuchoty, lecz z tego, że zamiast mówić wyraźnie,
       jak to bywało, gdy on sam był młody, wszystkim ludziom udzielił się
       jakiś wstrętny zwyczaj mamrotania i skracania wypowiadanych wy-
       razów.
         A jeśli idzie o młode pokolenie, to książę godzinami potrafił, i czy-
       nił zresztą dość często, rozwodzić się nad bezwartościowością wszyst-
       kich urodzonych w dwudziestym wieku!
         Co  ciekawe,  jedyną  osobą  spośród  wszystkich  swych  krewnych,
       którą książę był w stanie znieść (i to w dodatku ze wzajemnością),
       była najmłodsza w rodzinie, dwunastoletnia wnuczka, priscilla.
         to właśnie priscilla przybiegła teraz do niego, gdy stał tak, nawo-
       łując i wymachując swoją laską przy rododendronowym żywopłocie.
         Uniknąwszy zamaszystego wymachu, chwyciła za kieszeń jego tweedowej
       marynarki. Książę odwrócił się z najeżonym wąsem.

         – Ach, to ty! – wrzasnął. – Cud, że w ogóle ktokolwiek się poja-
       wił. Co się wyprawia na tym świecie. służący są do niczego! Wszyscy
       ogłuchli! ten kraj schodzi na psy!
         – Bzdura – powiedziała priscilla.
         Była  to  bardzo  samodzielna  i  opanowana  młoda  osóbka,  która
       przebywając wciąż w towarzystwie swego dziadka, nauczyła się trak-
       tować ich oboje na równi, czyli jako duże dzieci lub młodych doro-
       słych.
         – Co mówisz? – wykrzyknął książę, spoglądając na nią z góry. –
       Mów głośniej! Nie mamrocz!



                                       18
   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19   20