Page 7 - demo ksiazki
P. 7
– My czujemy się doskonale – mówiła pani Małgorzata. – Lecz
kiedy zobaczyłam Mateusza jadącego powozem, zaniepokoiłam się,
czy coś złego nie stało się u was. Myślałam, że pojechał po doktora.
Ledwie widoczny uśmiech sprawił, że usta Maryli zadrżały. Ocze-
kiwała wizyty Małgorzaty, gdyż doskonale wiedziała, że widok Ma-
teusza jadącego kasztanką rozbudzi ciekawość sąsiadki.
– O nie, czuję się zupełnie dobrze, mimo że miałam wczoraj cięż-
ką migrenę – odrzekła. – Mateusz pojechał na dworzec. Oczekuje-
my małego chłopca z Domu Sierot w Nowej Szkocji. Ma przyjechać
wieczornym pociągiem.
Gdyby Maryla oznajmiła, że jej brat pojechał na dworzec, żeby
odebrać kangura przysłanego z Australii, zdziwienie pani Małgorza-
ty pewnie byłoby mniejsze. Po prostu zaniemówiła. Nie przypusz-
czała, że sąsiadka mogłaby sobie z niej zażartować…, lecz w tej chwi-
li była już skłonna uwierzyć we wszystko.
– Mówisz poważnie? – spytała, odzyskawszy głos.
– Oczywiście, że tak – odpowiedziała zapytana takim tonem, jak
gdyby sprowadzanie chłopców z sierocińca stanowiło zwyczajne za-
jęcie w ramach wiosennych prac polowych na każdej porządnej far-
mie w Avonlea.
Pani Małgorzata straciła panowanie nad sobą. Myślała samymi wy-
krzyknikami. Chłopiec! Maryla i Mateusz Cuthbertowie adoptują
chłopca! Z sierocińca! Czyż to nie koniec świata?! Teraz chyba już
nic nie będzie w stanie jej zaskoczyć. Nic! Nic!
– Skąd przyszedł wam do głowy taki pomysł? – spytała z dezapro-
batą. Ponieważ coś postanowiono bez poproszenia jej przedtem
o radę, musiała wyrazić swoje niezadowolenie.
– O, długo zastanawialiśmy się nad tym, właściwie przez całą zimę –
odpowiedziała Maryla. – Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem
odwiedziła nas pani Spencer i oznajmiła, że na wiosnę ma zamiar
10