Page 10 - demo ksiazki
P. 10

lub wrzucił strychninę do studni. Przypominam sobie podobny wypa-
        dek w Nowym Brunszwiku, gdzie cała rodzina umarła w najstraszniej-
        szych męczarniach… Tylko że wtedy chodziło o dziewczynkę.
          – Ależ my nie weźmiemy dziewczynki – odpowiedziała Maryla
        tak, jakby zatruwanie studzien stanowiło wyłącznie specjalność ko-
        biet i nie należało się tego obawiać ze strony chłopca. – Nigdy nie
        przyszłoby mi na myśl wzięcie na wychowanie dziewczynki! Dziwi
        mnie, że pani Spencer to zrobiła. Jednak ona, gdyby tylko mogła, za-
        adoptowałaby cały Dom Sierot.
          Pani  Małgorzata  chętnie  poczekałaby  na  powrót  Mateusza,  ale
        biorąc pod uwagę to, że zajęłoby jej to jeszcze dobre dwie godzi-
        ny, postanowiła wstąpić do Bellów, by podzielić się z nimi nowiną.
        Wyobrażała sobie, jakie zrobi to na nich wrażenie, a ona bardzo lu-
        biła przekazywać sensacyjne wieści. Pożegnała się więc ku wielkie-
        mu zadowoleniu Maryli, w której pod wpływem czarnych przeczuć
        i wróżb sąsiadki odżyły na nowo dawne wątpliwości i obawy.
          – To niesłychane! – wykrzyknęła do siebie, kiedy znów znalazła
        się na polnej dróżce. – Czy ja śnię?! No, chłopca to mi żal serdecz-
        nie. Ani Mateusz, ani Maryla nie mają pojęcia o wychowaniu dzie-
        ci i z pewnością zaczną od niego żądać, aby był mądrzejszy i bardziej
        doświadczony  od  własnego  dziadka  –  oczywiście,  jeżeli  kiedykol-
        wiek go znał. Zupełnie nie mogę sobie wyobrazić dziecka w domu
        Cuthbertów. Przecież nigdy dzieci tam nie było, bo Mateusz i Mary-
        la byli już dorośli, kiedy ich ojciec budował swój nowy dom. Zresztą,
        Bóg wie, czy oni w ogóle kiedyś byli mali! Za nic w świecie nie chcia-
        łabym znaleźć się w skórze tego biednego chłopaka. Jedno jest pew-
        ne, ogromnie mi go żal!

          W taki oto sposób przemawiała do siebie przed kwitnącymi krza-
        kami głogu. Lecz jej litość bez wątpienia byłaby jeszcze większa i ser-
        deczniejsza, gdyby zobaczyła, jakie dziecko w tej chwili czekało na
        dworcu kolejowym w Szerokiej Rzece.


                                        13
   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14   15