Page 11 - demo ksiazki
P. 11
ROZDZIAŁ II
ZDZIWIENIE MATEUSZA CUTHBERTA
ateusz Cuthbert i jego kasztanka wolnym krokiem prze-
Mjechali osiem mil dzielących ich od Szerokiej Rzeki. Ślicz-
na była ta droga wijąca się pomiędzy dwoma szeregami wygodnych
domków; miejscami przecinała laski sosnowe o balsamicznym zapa-
chu żywicy lub mijała dolinki, gdzie zwieszały ku niej swe gałęzie
dzikie śliwy osypane puszystym kwieciem. Powietrze było nasycone
zapachami niezliczonych sadów jabłkowych, łąki gubiły się w dali na
horyzoncie, w purpurze i opalu, a ptaszki śpiewały trele z taką rado-
ścią, jaka się należy pierwszym dniom wiosny.
Mateusz rozkoszował się tą przejażdżką we właściwy sobie sposób. Jej
urok psuły mu jedynie chwile, w których musiał się kłaniać mijanym po
drodze kobietom. Na Wyspie Księcia Edwarda panował bowiem zwy-
czaj kłaniania się każdej napotkanej osobie, czy to znajomej, czy obcej.
Mateusz nie darzył sympatią kobiet, oczywiście, oprócz swej sio-
stry Maryli i pani Linde. Podejrzewał, że te tajemnicze istoty w du-
chu śmieją się z niego. Właściwie miał zupełne prawo tak sądzić,
gdyż jego wygląd był rzeczywiście dość dziwaczny: niezgrabna figu-
ra, długie popielato-białe włosy sięgające zgarbionych pleców i gęsta,
ciemna broda, którą zapuścił, gdy skończył dwadzieścia lat. W isto-
cie, w wieku młodzieńczym wyglądał tak samo jak obecnie, kiedy
dobiegł sześćdziesiątki. Tyle tylko, że wtedy nie był siwy.
14