Page 22 - demo ksiazki
P. 22
wystarczyłoby raczej czasu. Musieli przecież dostać się dzisiaj
do swojego domu wakacyjnego na brzegu jeziora o skompliko-
wanej nazwie, Thing–coś tam.
– Powinniśmy dać radę w półtorej godziny, jeśli spory odci-
nek pokonamy toltem – wyjaśnił młody Islandczyk, a Kari się
rozpromieniła. I tak chciała przecież wypróbować ten styl jazdy.
Zwyczajne konie poruszają się w trzech podstawowych chodach,
natomiast konie islandzkie w pięciu i tolt jest jednym z nich.
– Chętnie, brzmi bardzo czadowo! – powiedziała.
– Bardzo jak? – Młodzieniec popatrzył na nią zdumiony.
Islandka przewróciła oczami.
– Od kiedy jesteś taki tępy, Daro? Oczywiście tam, skąd ona
pochodzi, używa się innych sformułowań.
Kari nie miała głowy do tego, żeby z nimi rozmawiać. Kon-
centrowała się na tym, aby skierować swojego konia za innymi
na skarpę. Łał, te islandzkie czworonogi były bardzo sprawne!
Swoją drogą musiały, Kari słyszała, że większość roku spędza-
ją w stadzie pod gołym niebem.
Dziwne, wydawało jej się, że tędy przebiega asfaltowa szosa,
tymczasem nawierzchnią drogi, po której jechali, była ubita
ziemia. Wszystko jedno, przejażdżka wśród takich krajobra-
zów na tak dobrym koniu – gniada klacz reagowała na najlżej-
sze sygnały – była cudowna. I mimo że wiatr targał włosy Kari
na wszystkie strony i przenikał przez kurtkę, było jej ciepło
z radości i podniecenia.
– Jak się dorastało na tym świecie? To musiało być dość
niezwykłe przeżycie!
Młody Islandczyk jechał tuż obok niej, był znacznie bardziej
odprężony niż wcześniej. Kari wydało się to osobliwe, że żadne
z dwojga towarzyszy jej nie wyprzedza, tylko trzymają się obok
lub za nią. Może jednak taki był tu zwyczaj.
– Cóż, wcale nie tak niezwykle – odparła. – Niemcy są całkiem
okej, ale gęsto zaludnione, jest oczywiście mniej przyrody niż
25