Page 15 - demo ksiazki
P. 15
– To znaczy: „Nie widzisz, że przestało padać?” – odpowiedzia-
ła Polinezja. – Zadał panu pytanie, psy prawie zawsze wykorzy-
stują swoje nosy, żeby o coś zapytać.
Dzięki pomocy papugi, po pewnym czasie doktor Dolittle opa-
nował język zwierząt tak świetnie, że sam mógł z nimi rozmawiać
i rozumiał wszystko, co do niego mówiły. Wtedy to właśnie osta-
tecznie zaprzestał leczyć ludzi.
A kiedy karmiciel kotów rozgłosił po okolicy, że John Dolittle
będzie odtąd leczył zwierzęta, starsze kobiety zaczęły przyprowa-
dzać do niego swoje, objadające się ciastkami, mopsiki i pudelki,
a rolnicy pokonywali wiele kilometrów, by doktor obejrzał cho-
re krowy i owce. Pewnego dnia trafił do niego koń pociągowy.
Biedaczysko niezmiernie się ucieszył, że ktoś rozumie jego koń-
ską mowę.
– Wie pan, doktorze – powiedział koń – ten weterynarz zza
wzgórza to się do niczego nie nadaje. Leczy mnie już jakieś sześć
tygodni na włogaciznę, a ja potrzebuję okularów. Ślepnę na jed-
no oko. Dlaczego to niby konie nie mogłyby nosić okularów jak
ludzie? Ale ten dureń to nawet na moje oczy nie spojrzał. Cią-
gle tylko wciska mi te wielkie tabletki. Próbowałem mu wytłu-
maczyć, ale on nijak nie rozumiał końskiego języka. A ja okula-
rów potrzebuję.
– Rozumiem, tak – odpowiedział doktor. – Zaraz ci takie sprawię.
– Chciałbym takie, jak te pańskie, tylko zielone – dodał koń. –
Ochronią mnie porządnie przed słońcem podczas orki wielkie-
go pola.
– Oczywiście. Będą zielone.
– Wie pan, w czym leży problem, sir? – dodał koń, gdy lekarz
otworzył mu drzwi chaty. – Rzecz w tym, że każdy sądzi, że może
leczyć zwierzęta, a to tylko dlatego, że one się nie skarżą. A prawda
_ 14 _ _ 15 _