Page 17 - demo ksiazki
P. 17
lekarz, który jest prawdziwym lekarzem. Gdy chorowało jakiekol-
wiek zwierzę – i to nie tylko konie, krowy czy psy, ale i małe po-
lne istotki, takie jak myszy, karczowniki, borsuki czy nietoperze
– wszystkie udawały się natychmiast do małego domku na skra-
ju miasta. Pokaźny ogród doktora zapełniał się wówczas przeróż-
nymi, czekającymi na wizytę, stworzeniami.
Doktor miał tak wielu pacjentów, że w końcu musiał wydzie-
lić kilka osobnych wejść: nad drzwiami frontowymi widniał na-
pis „KONIE”, nad bocznymi „KROWY”, a nad kuchennymi
„OWCE”. Każdy gatunek wchodził osobnymi drzwiami, nawet
myszy miały swój tunel, prowadzący do piwnicy, gdzie czekały
cierpliwie w kolejce, aż doktor do nich zajrzy.
I tak na przestrzeni kilku lat każde stworzenie w odległości wie-
lu kilometrów od Puddleby dowiedziało się o istnieniu doktora
medycyny Johna Dolittle. Ptaki odlatujące na zimę do innych
krajów opowiadały o nim zwierzętom, zamieszkującym odległe
tereny – donosiły o wspaniałym lekarzu z miasteczka nad rzeką
Marsh, który rozumiał zwierzęcą mowę i pomagał w zdrowotnych
kłopotach. W ten sposób doktor stał się sławny wśród zwierząt
z całego świata, sławniejszy niż niegdyś pośród okolicznych ludz-
kich mieszkańców. A on sam wiódł szczęśliwe życie.
Pewnego popołudnia, gdy doktor Dolittle pracował nad swo-
ją książką, na oknie zwyczajowo przysiadła Polinezja i przygląda-
ła się tańczącym na wietrze liściom w ogrodzie. Nagle roześmia-
ła się głośno.
– Co się dzieje, Polinezjo? – spytał doktor, zerkając znad książki.
– A tak sobie myślę… – odparła papuga, patrząc wciąż na liście.
– A o czym tak myślisz?
– O ludziach – odparł ptak. – Niedobrze mi się robi na samą
myśl. Wydaje im się, że są tacy cudowni. Świat istnieje już tysiące
_ 16 _ _ 17 _