Page 9 - demo ksiazki
P. 9
− Albin… − szepnął Garry, który nie był w stanie prze-
stać odtwarzać w myślach tej dramatycznej opowieści.
Pamięć podsunęła mu obraz oblicza cierpiącego Se-
spira, a następnie wizję jego własnego ojca za kratami
więzienia, w którym zginął w potwornych mękach. Cza-
ra goryczy przelała się. Chłopiec poprzysiągł zemstę na
Fidebrach. Wzburzony i rozgniewany, ścisnął mocniej
w dłoni medal.
Na krótko po śmierci ojca, korzystając ze wskazó-
wek Sespira, Garry zaczął oswajać Albina. Na począt-
ku, drżąc z emocji, zdołał pogłaskać jego bielusieńką
sierść. Ale nie było łatwo go dosiąść, pierwsza próba
okazała się prawdziwą katastrofą!
Albin był wysoki na trzy metry, jego kopyta okalały
grube kępki sierści. Cierpliwie znosił nieudolne poczy-
nania Garry’ego; zniżał łeb i zginał nogi tak, żeby chło-
piec mógł chwycić się gęstej grzywy i wsiąść na jego
grzbiet. Pierwsza przejażdżka ulicami Karanu wprawi-
ła w osłupienie inne dzieci, które nigdy nie widziały,
żeby ich rówieśnik dosiadał tak wielkiego konia!
Medal i hipolant dla Garry’ego Hopa oznaczały zobo-
wiązanie: miał coś ważnego do zrobienia dla swojej ro-
dziny i dla całego miasta Karan. Nie mógł dłużej czekać
z założonymi rękami. Ten okrągły kawałek metalu był
nie tylko osobistym wspomnieniem, ale także symbo-
lem wolności, którą należało za wszelką cenę odzyskać.
Nieprzyjaciel każdego dnia posuwał się o krok dalej,
zostawiając za sobą ofiary i dewastując miasto. Trze-
ba było zatrzymać tę masakrę. Gdy zabito Nadzorców,
wydawało się, że wszystko stracone, ale Garry wiedział,
że obywatele Karanu nie dadzą tak łatwo za wygraną.
1 3