Page 13 - demo ksiazki
P. 13
„To symbol naszej cywilizacji. Naszej kultury. Nigdy
nie poddamy się Fiderbom” – pomyślał, dotykając le-
wego ramienia, na którym miał wytatuowany ten sam
symbol, znak przynależności do plemienia Werotów.
Robiono go obowiązkowo wszystkim dzieciom, któ-
re skończyły dziesięć lat. Garry swój miał od roku i był
z niego bardzo dumny. Wiedział dobrze, że nieprzyjacie-
le, żeby się odróżnić, mieli inne tatuaże, przedstawiające
dwie wygięte strzały w środku czarnego kwadratu. Strzały
te po wystrzeleniu z łuku w kierunku przeciwnika wyda-
wały przenikliwy pisk, z tego powodu nazywane były wy-
jącymi strzałami. To takimi został trafiony Sespiro.
– Okropny symbol. Złowieszczy. Taki, jak wszyscy
z plemienia Fiderbów – mruknął, przygryzając wargi.
W tym momencie powiew lodowatego powietrza wzbu-
rzył ogień w kominku. Rosalet, stara guwernantka, właś-
nie weszła do domu, szybko zamykając za sobą drzwi.
Zdjęła ciężką pelerynę, która zakrywała ją od głowy po
kostki, i zaczęła narzekać.
– Zapowiada się zamieć, która odetnie nas od reszty
świata na parę dni. Nawet Fiderbowie będą musieli się
poddać śnieżycy!
Elly podbiegła do niej, żeby się przywitać:
– A więc zostaniesz tu z nami i będziesz piec cia-
steczka. Prawda, Rosalet?
Kobieta zdjęła okulary, które całkiem już zaparowały
i przetarła je rożkiem długiej spódnicy z grubego płótna:
– Tak, moja mała. A teraz zaprowadź mnie do mamy.
Obudziła się już?
1 7