Page 18 - demo ksiazki
P. 18
– Trafił! – krzyknął zdumiony Ben. – Przecież pio-
run trafił w maszt! A one go odparły!
– Ja chyba śnię – wymamrotała Tess.
W tej chwili zaczęło padać. Z nieba spadały grube,
ciężkie krople, i Ben, Tess i Lennox założyli kaptury
na głowy.
Sammy natomiast nadal był pod wrażeniem tego, co
przed chwilą się wydarzyło, i wyciągnął ręce do góry.
Alea westchnęła. W jednej chwili przestała się bać
o „Crucisa” i zaczęła się uśmiechać. Powoli podniosła
głowę i pozwoliła, by deszcz lał się jej po twarzy. Ko-
chała deszcz – kochała jego dotyk, smak, dźwięk. A ten
deszcz w wyjątkowy sposób uderzał w deski pokładu.
Brzmiało to jak dziki taniec. Jak stepowanie w rytm
burzy.
W magicznym świetle hełmiaków Alea wyciągała
się ku niebu. Złotoniebieski deszcz wywoływał w niej
potężne uczucie wewnętrznej wolności i nieskończo-
ności. I szczęścia. Niczym w dzikim uniesieniu, deszcz
zesłał na nich swoją pieśń.
Alea rozłożyła ręce i zaczęła tańczyć. Najpierw
bardzo delikatnie i powoli, ale potem coraz szybciej
i szybciej. Niemalże zaczęło jej się kręcić w głowie, ale
tańczyła dalej i dalej w deszczowej mieszaninie barw,
przechodzących od złotego, niebieskiego do fioleto-
wego i srebrnego. Wirowała, kręciła się wokół własnej
osi i tupała stopami, wchodząc w kałuże, tak że woda
24