Page 14 - demo ksiazki
P. 14

aż w końcu chciałam już tylko, żeby przestały mnie dręczyć te sny.
            Tak, przede wszystkim te sny. Aż bałam się zasnąć. Perspektywa zno-
            szenia tych męczarni przez całe życie była dla mnie niewyobrażalna.
               – Trudno mi sobie wyobrazić, jak mama żyła z tym ciężarem.
            To potworne. Ale widocznie sama tego chciała. W końcu urodziła
            mnie, mimo że już zawsze miałam jej o tym przypominać.
               Teraz niemalże cieszyłam się, że Calum powstrzymał mnie wte-
            dy, w jeziorze, i nie zatraciliśmy się w swoim pożądaniu.
               – Wracajmy do domu – powiedział Peter po dłuższej chwili. –
            Jest zimno, a chyba nie chcesz umrzeć na zapalenie płuc.
               Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się.
               – On by tego nie chciał, dobrze o tym wiesz – odpowiedział na
            moje spojrzenie Peter. – Nie wolno ci nawet o tym myśleć. – Otoczył
            mnie  ramieniem.  Było  to  lepszym  pocieszeniem  niż  jakiekolwiek
            słowa.
               – Początkowo temat Caluma często przewijał się w rozmowach
            w domu. Teraz już prawie się o nim nie wspomina.
               – Nie chcą cię zranić.
               Pokiwałam głową.
               Wydawało się, że moja rodzina zapomniała o nim o wiele szyb-
            ciej, niż ja. Co w zasadzie nie było niczym dziwnym.
               Po wakacjach Peter wyjechał na studia do Edynburga. Bez nie-
            go dom wydawał mi się pusty. Kiedy co dwa tygodnie wracał do
            domu, większość czasu spędzał u Ericksonów – przygotowywał się
            do kolejnego egzaminu, po którym miał dołączyć do grona wtajem-
            niczonych i zostać następcą doktora Ericksona. Miło było móc z nim
            porozmawiać.







                                         18
   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19