Page 18 - demo ksiazki
P. 18
Z tymi słowy odwróciła się i ruszyła przed siebie, szeleszcząc
suknią i pobrzękując biżuterią.
W moim stanie nawet nie miałam siły przeciwstawić się jej upo-
rowi. Skapitulowałam więc i podreptałam za nią w stronę centrum
miasteczka.
Gdy dotarłyśmy do księgarni, Sophie usadziła mnie na jednym
z foteli i postawiła filiżankę na stoliczku. Ogarnęło mnie uczucie
spokoju. Poczułam się, jakbym wróciła do domu. Rozejrzałam się
po starych, odrapanych regałach uginających się pod ciężarem zu-
pełnie losowo ułożonych książek. Stare, lakierowane drewno błysz-
czało w świetle lampek do czytania. Gruby, wytarty dywan tłumił
odgłosy moich kroków, gdy przechadzałam się między regałami.
Z każdym krokiem coraz jaśniej zdawałam sobie sprawę, jak bardzo
tęskniłam za tym sklepikiem, a zwłaszcza za Sophie. Niedługo póź-
niej pomieszczenie wypełniła woń pachnących świeczek, a Sophie
wróciła z herbatą i ciasteczkami.
– Zmizerniałaś – zauważyła, mierząc mnie surowym spojrze-
niem. – Myślisz, że Calumowi by się to podobało, że jesteś taka wy-
chudzona? Sama skóra i kości. Musisz bardziej o siebie dbać, Emmo.
Nikomu to nie pomoże, jeśli podupadniesz na zdrowiu.
Pokiwałam posłusznie głową i sięgnęłam po herbatnik.
Dopiero gdy obie wypiłyśmy w milczeniu herbatę, a ja pochło-
nęłam co najmniej tuzin ciasteczek, spojrzałam na nią pytająco.
– Co mam robić?
– Rozejrzyj się trochę, tutaj ci zajęcia na pewno nie braknie. W ze-
szłym tygodniu przyszły dwie dostawy, trzeba by je porozkładać –
powiedziała, sprzątając filiżanki i talerzyki na tacę. – I nie zapomnij
o regale Caluma! – zawołała i zniknęła w kuchni. Zza koralikowej
zasłony dobiegły mnie stłumione odgłosy mycia naczyń.
22