Page 11 - demo ksiazki
P. 11
– On robi to dla mnie – powiedziała smutno Tess.
– Nie możesz się obwiniać. – Walczę z zamkiem, dopóki
plecak się nie zamyka. – Reed podejmuje własne wybory.
Nikt nie mówi mu, co ma robić.
– Zupełnie jak ktoś jeszcze, kogo znam – uśmiecha się.
– Potraktuję to jako komplement.
Tess śmieje się, a w jej błękitnych oczach pojawia się błysk.
Ona i Reed nie są w ogóle do siebie podobni, ale mają tak
samo cudownie błękitne oczy. Błękitne niczym ocean – jak
woda na zdjęciach moich dziadków z plaży na Kubie, zanim
wyemigrowali do Stanów. Nigdy nie widziałam na żywo tak
błękitnej wody.
Gdy wychodzimy, zauważam dziurę w ścianie za drzwiami.
– Co się stało? Wygląda, jakby ktoś przywalił pięścią.
Spogląda na zniszczoną powierzchnię.
– Mniej więcej. Reed i TJ wygłupiali się na korytarzu. Gdy
Reed otwierał drzwi, TJ wpadł na niego i uderzyli w drzwi
tak mocno, że poleciały, a klamka wbiła się w ścianę. Mama
nie była zadowolona. Teraz Reed musi to naprawić.
Z tą dziurą jest coś nie tak, ale nie do końca wiem, co.
Tess otwiera drzwi, a w korytarzu stoi jej mama z klucza-
mi w dłoni.
– Nie słyszałam cię – mówi pani Michaels.
Cienie pod jej oczami są ciemniejsze niż zazwyczaj. Pewnie
wraca po podwójnej zmianie w kafejce. Tess przytrzymuje drzwi.
– Dziękuję, kochanie. – Jej mama wchodzi do środka,
jakby lunatykowała. Próbuje powiesić klucze na haczyku
w przedpokoju, ale nie trafia i spadają na ziemię.
Podnoszę je pospiesznie.
– Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. – Pani
Michaels ziewa.
– Pracowałaś osiemnaście godzin bez przerwy i jesteś wy-
kończona – mówi Tess, idąc w stronę kuchni.
Jej mama uśmiecha się do mnie:
1 4