Page 7 - demo ksiazki
P. 7
Tess zasnęła na tylnym siedzeniu, więc ja usiadłam z przodu.
Po raz pierwszy. Zawsze to Tess zajmowała miejsce obok kie-
rowcy, a mi to odpowiadało. Od lat podkochiwałam się w Ree-
dzie, ale tak naprawdę w ogóle go nie znałam ani nigdy nawet
nie siedziałam obok niego... nawet nigdy z nim nie rozmawiałam.
Nie wydusiłam z siebie ani słowa, dopóki nie dotarliśmy
do mieszkania, może za wyjątkiem okazjonalnego „aha”, by
sprawiać wrażenie, że uczestniczę w rozmowie. Reed zaniósł
Tess do jej pokoju i położył do łóżka, a ja stałam w drzwiach.
– Upewnij się, że weźmie aspirynę, gdy się obudzi – po-
wiedział, idąc w moją stronę.
Zamarłam, co było niezręczne, bo Reed, żeby wyjść, musiał
się koło mnie przecisnąć. Przesunął się na lewo, a ja na prawo;
skończyłam na framudze, z twarzą zaledwie kilka centymetrów
od jego ramion.
Objął mnie w pasie i spojrzał na mnie.
– Masz naprawdę piękne oczy. Jakby złote – powiedział.
Już wcześniej inni chwalili kolor moich oczu. W zależno-
ści od perspektywy, kontrast między jasnobrązową karnacją
i ciemnymi włosami sprawia, że orzechowe plamki na mo-
ich brązowych oczach wyglądają na złote.
– Są po prostu brązowe.
– Złotobrązowe.
Reed odgarnął moje włosy za ramię i jego palce musnęły
mnie w szyję. Nie cofnął ręki, a ja zagryzłam dolną wargę, by
nic nie powiedzieć.
Zatrzymał wzrok na moich ustach.
– Wiesz, jakie są piękne? – powiedział.
W tamtej chwili, gdy moje serce łomotało i Reed dotykał
mojej dłoni, wiedziałam tylko jedno: pragnęłam, aby mnie
pocałował. Przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze.
Reed ścisnął mnie mocniej w pasie i wyprowadził z po-
koju Tess, zamykając za sobą drzwi. Jego ręka objęła mnie
w pasie i nachylił się.
1 0