Page 11 - demo ksiazki
P. 11
– Dawniej nie istniało dla niego nic ponad żeglarkę – rzekł Szczur –
potem znudziło mu się to i wziął się do wiosłowania, w zeszłym roku
zamieszkał w domku na wodzie; musieliśmy mu wszyscy składać wi-
zyty i udawać, że jesteśmy tym domkiem zachwyceni. Miał tam spę-
dzić resztę życia. Wszystko do czego się zabiera nudzi go, wciąż szu-
ka czegoś nowego.
– A to taki zacny chłop – zauważyła Wydra po namyśle – tylko nie
umie utrzymać równowagi – szczególnie na łódce.
Z miejsca, gdzie się rozłożyli, widać było, ponad wyspą, oddziela-
jącą łachę od Rzeki, kawałek głównego łożyska. W tej właśnie chwi-
li przemknął tamtędy kajak. Wioślarz – grubas niskiego wzrostu –
pracował w pocie czoła. Uderzał wiosłami o wodę, rozpryskując ją na
wszystkie strony, kajak kołysał się gwałtownie. Szczur wstał szybko
i zaczął pohukiwać, ale Ropuch – bo to był on – potrząsnął przeczą-
co głową i zawzięcie wiosłował dalej.
– Tylko patrzeć jak wyleci z kajaka, jeśli się tak będzie dalej koły-
sał – powiedział Szczur, siadając.
– Oczywiście, że wyleci – zachichotała Wydra. – Czy ja wam kie-
dyś opowiadałam pyszną historię o Ropuchu i dozorcy śluzy? To
było tak. Ropuch...
Chrabąszcz-Włóczęga leciał niepewnie w górę Rzeki jak nieprzy-
tomny; młodziki chrabąszczego rodu są po prostu pijane, gdy wyle-
cą na świat. Woda zawirowała, rozległ się plusk i chrabąszcz znikł.
Znikła także i Wydra.
Kret spojrzał w dół. Głos Wydry brzmiał mu jeszcze w uszach, lecz
nie było jej na murawie, gdzie dopiero co leżała. Jak okiem sięgnąć
ani znaku Wydry.
Po chwili ukazała się znów smuga bąbelków na powierzchni wody.
Szczur nucił jakąś melodię, a Kret przypomniał sobie, że etykieta
obowiązująca wśród zwierząt zabrania wypowiadać uwagi o nagłym
14