Page 12 - demo ksiazki
P. 12
znikaniu przyjaciół, wszystko jedno w jakiej chwili i z jakiego powo-
du, nawet gdy się to dzieje bez powodu.
– Ha! – rzekł Szczur – trzeba nam pewno wyruszyć. Ciekaw je-
stem, kto z nas powinien zabrać się do pakowania kosza? – Szczur
najwidoczniej nie palił się do tej roboty.
– O, proszę cię, pozwól, ja to zrobię! – wykrzyknął Kret. I Szczur
oczywiście chętnie się zgodził.
Pakowanie nie było tak miłym zajęciem jak rozpakowywanie. Ale
tak zwykle bywa. Kret jednak postanowił bawić się wszystkim i do-
kończył pakowanie, nie tracąc cierpliwości, chociaż po naładowaniu
kosza i ściągnięciu go ciasno rzemykiem zobaczył talerz wyglądający
z trawy; a kiedy po raz wtóry zamknął kosz, Szczur pokazał mu wi-
delec leżący w miejscu tak widocznym, że każdy powinien go zauwa-
żyć, a wreszcie – patrzcie państwo! – okazało się, że Kret, nic o tym
nie wiedząc, siedział na słoiku z musztardą.
Popołudniowe słońce skłaniało się ku zachodowi, gdy Szczur, wio-
słując z wolna, kierował łódkę w stronę domu. Był rozmarzony, de-
klamował po cichu poezje i niewiele uwagi zwracał na Kreta. Kret
porządnie się najadł, był dumny i zadowolony z siebie i zupełnie już
oswojony z łodzią – przynajmniej tak mu się zdawało – przy tym
niecierpliwił się trochę.
– Szczurku – rzekł po chwili – teraz ja chciałbym powiosłować.
Szczur potrząsnął głową z uśmiechem.
– Jeszcze nie, mój młody przyjacielu – odparł. – Poczekaj aż weź-
miesz kilka lekcji. To nie takie łatwe, jak ci się zdaje.
Kret uspokoił się na parę minut. Ale coraz bardziej zazdrościł
Szczurowi, który wiosłował silnie i z wielką swobodą. Pycha pod-
szeptywała mu, że potrafi zupełnie tak samo wiosłować, zerwał się
więc raptownie, chwycił za wiosła, a Szczur, który patrzył na wodę,
mrucząc w dalszym ciągu wiersze, dał się zaskoczyć i po raz drugi
15