Page 12 - demo ksiazki
P. 12

szeni pani Traszyńska. Wyjęła pudełeczko i przyjrzała mu się

           z zainteresowaniem.
             – Tato, co to jest anty… hełm… intyk? – przeczytała z tru-
           dem.

             – Co takiego? – Pan Falczyński patrzył na córkę tak, jakby
           mówiła po chińsku. Potem zrozumiał. – Ach, masz na myśli

           antyhelmintyk? – Teraz to słowo zabrzmiało zupełnie inaczej.
           – To nie ma nic wspólnego z żadnym hełmem – wyjaśnił rozba-
           wiony. – Antyhelmintyk to środek na robaki. Psy i koty muszą

           być regularnie odrobaczane.
             Dziewczynka  wpatrywała  się  w  niego  wielkimi  oczami.

           Środek na robaki?
             – Czy pani Traszyńska ma jakieś zwierzę domowe? – pytała

           dalej.
             – Nic o tym nie wiem – odparł zamyślony ojciec, powoli
           i mocno stukając w klawiaturę. Był tak zajęty swoim zamówie-

           niem, że pytanie Flory w ogóle go nie zdziwiło. Do czego pani
           Traszyńskiej był potrzebny środek na robaki, skoro nie miała

           żadnego zwierzaka? Może chciała go dać jakiejś przyjaciółce?
           Dziewczynka  nie  potrafiła  sobie  jednak  wyobrazić,  żeby  ta

           mrukliwa, stara rejestratorka mogła mieć przyjaciół. A nawet
           jeśli, to na pewno nie wolno jej było wynosić leków z przy-
           chodni. A co, jeśli kradnie także inne rzeczy? Czy ma opowie-

           dzieć o swoich spostrzeżeniach ojcu?



                                           17
   7   8   9   10   11   12   13   14   15   16   17