Page 15 - demo ksiazki
P. 15
i sprawiało, że jeszcze bardziej brakowało jej koleżanek z dawnej
klasy, a przede wszystkim Zoe. Teraz spotykała się z Miri także
po szkole. Szły razem do klubu jeździeckiego albo zabierały na
spacer Zorro. Ten czarny labrador należał do Saskii, córki Mil-
lerów, właścicieli starego młyna i sklepu, w którym pracowała
matka Flory. Saskia miała coraz mniej czasu dla swojego pupila,
dlatego Flora często go wyprowadzała. Czasami, tak jak dziś,
towarzyszyła jej Miri.
Późnym popołudniem, gdy nie było już tak ciepło, dziew-
częta jechały rowerami wzdłuż niedużej rzeczki, która płynęła
w stronę młyna.
– Ale upał! – jęknęła Miri, ścierając z czoła kilka kropel potu.
– Może zatrzymamy się na chwilę, żeby się trochę ochłodzić?
– Dobry pomysł – zgodziła się od razu Flora. Jej też doku-
czało gorąco. Było upalnie jak w środku lata. Tylko czerwień
jabłek w okolicznych sadach wskazywała na to, że jest już je-
sień. Dziewczęta zanurzyły dłonie w czystej, lodowatej wodzie
i przemyły nią twarze. Potem pojechały dalej. Niebawem na ho-
ryzoncie pojawił się wysoki spichlerz starego młyna. Zorro leżał
przed nowoczesnym budynkiem z płaskim dachem, w którym
znajdował się sklep. Gdy zobaczył Florę i Miri, natychmiast
popędził w ich kierunku. Wcisnął łeb w brzuch Flory i z rado-
ści bił ogonem po nogach Miri. Obie śmiały się, ale Zorro nie
18