Page 9 - demo ksiazki
P. 9

– Właściwie jesteś do niego…
            Nie czeka na koniec zdania, tylko rzuca zmięty banknot na taśmę
          i rusza biegiem. Nie wie, jak to w ogóle możliwe, ale nagle dosłow-
          nie dostaje skrzydeł.
            – Zatrzymajcie go! – woła Desie.
            Przed nim pojawia się ochroniarz. Wygląda jakby był w dziewią-
          tym miesiącu ciąży i jest jeszcze bardziej spocony niż Mink, który
          w pierwszym odruchu uderza go pod kolanami swoją torbą z zaku-
          pami.
            Chwała twardym jak kamienie puszkom z pomidorami. Ochro-
          niarz kuli się z bólu i na kilka sekund jest unieszkodliwiony.
            Biegiem!
            Mink szarpie jakiś zapomniany wózek i pcha go w stronę ochroniarza
          tak mocno, jak tylko jest w stanie. A potem biegnie w głąb galerii, wzdłuż
          kolejnych sklepów, odpycha na bok kilka osób – sorry, sorry! – i niemal
          uderza w szklane, rozsuwające się powoli drzwi. Przebiec przez parking!
            – Stać! – słyszy za sobą.
            O, co to to nie! Pędzi przez ulice i drogi pożarowe, potem przez
          ścieżkę przy placu zabaw. Torba z zakupami co rusz obija się o jego
          nogi, a serce bije tak mocno i uderza o żebra, że Mink obawia się
          wręcz, iż je połamie. Myśl o Jools jest jak łyk nafty. Jeśli go złapią,
          wszystko będzie stracone. Ale jego kryjówka znajduje się tylko kil-
          ka  minut  stąd.  Zerka  do  tyłu  przez  ramię.  Nikogo  nie  ma.  Zwal-
          nia, aby móc choć przez chwilę odetchnąć. Dopiero teraz czuje, jak
          bardzo jest wyczerpany. W płucach coś mu charczy, a kolana ma jak
          z waty i… Dlaczego ten człowiek po drugiej stronie ulicy wpatruje się
          w niego tak intensywnie?
            Zmysły Minka znów są wyostrzone do granic możliwości. Ucie-
          kać stąd!


           12
   4   5   6   7   8   9   10   11   12   13   14