Page 7 - tmp
P. 7

do platonicznego rozmiłowania się w pani aptekarzowej, damie tę‑
                pej umysłowo jak siekiera do rąbania cukru, gotowej dać się ukrzy‑
           Paweł   żować za przekonanie, zupełnie nawet bezzasadne, że jest wiotka,
         Obarecki:
      Flirty z apteka‑  powabna i niebezpieczna, i opowiadającej z przedziwnym zapałem,
           rzową.  a bez przerwy, o grzechach głównych swojej pokojówki. Słuchał dok‑
     tor Paweł całymi godzinami wymowy pani Anieli, zachowując na obliczu uśmiech,
     jaki oglądać można na ustach młodzieńca emablującego  grono pięknych dam
                                                     11
     w chwili, gdy mu najstraszliwiej dokucza ból zębów.
        Do czynów bohaterskich w zakresie demokratyzacji w Obrzydłówku pojęć,
     choćby w imię znośniejszego przepędzania czasu, nie był już zdolnym. Za żad‑
     ną cenę nie byłby składał wizyt rzeźnikom, jak to zamierzał swojego czasu; jeżeli
     mógł rozmawiać, to jedynie z ludźmi będącymi w jakiej takiej kulturze.
        Wówczas to nie tylko już energia ulegała zniszczeniu – znikło i poszanowanie
     dla wszelkiej myśli szerszej. Z wielkich widnokręgów, ledwie dających się zmie‑
     rzyć rozmarzonymi oczyma, został widnokrąg tak dalece mały, że można go było
     zakreślić końcem modnego kamaszka. Na rozbrzmiewające po artykułach szuka‑
     nie „prawdy jasnego promienia i nowych, nie odkrytych dróg” zapatrywał się
     w początkach umierania z goryczą, żalem, zawiścią, następnie – z ostrożnością
     człowieka mającego pewien zasób doświadczenia, później z niedowierzaniem,
     wkrótce potem z półuśmiechem, potem ze zdecydowanym lekceważeniem, a ko‑
     niec końców nie zapatrywał się wcale, ponieważ było mu najzupełniej wszystko
     jedno. Leczył według wskazówek rutyny, praktykę jaką taką wyrobić sobie zdo‑
     łał, przywykł jakoś do Obrzydłówka, do samotności, do nudy nawet, do prosiąt
     pieczonych, i nie kwapił się bynajmniej do ogniska życia umysłowego.
        Zasadą, do której, niby do wspólnego mianownika, sprowadzały się czy‑
                ny i myśli doktora Obareckiego, stała się ta: – dawajcie pieniądze
                i wynoś cie się…
           Paweł   A jednak w chwili, gdy siedział po powrocie z imienin księdza
         Obarecki:   proboszcza, zajęty bębnieniem palcami po stole, „metafizyka” opa‑
      Postawa dorob‑
          kiewicza,   nowywała go z dawną siłą. Już podczas jakiejś szóstej godziny win‑
           egoisty.
                towej doktor czuł się niedobrze. Wywołał to aptekarz znowu, który
     zaczął ni z tego, ni z owego studiować Historię powszechną, Cezara Cantu (w prze‑
     kładzie Leona Rogalskiego) i wyrobiwszy w sobie bardzo radykalny pogląd na
     działalność Aleksandra VI – w bezwyznaniowość jakoby popadł.
        Doktor Obarecki wiedział aż nadto dobrze, dlaczego farmaceuta dysputami
     destrukcyjnymi rozbestwia księdza proboszcza; przeczuwał, że są to preludia do


     11  emablować – otaczać szczególnymi względami, bawić, zabawiać, zwłaszcza kobiety

                                        8                                                                               9
   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11   12