Page 4 - tmp
P. 4

niejszym i uzdolnionym lepiej do podjęcia zwyczajnego jarzma nudów oraz zużywania
          wszystkiej energii mózgu na wymyślanie najsmaczniejszego jadła. Endemia  „metafi‑
                                                                      6
          zyki” wskazywała jednak naszemu doktorowi, że w jego egzystencji roślinnej, najedzo‑
          nej, niejako nasyconej filozofią mocnego, zdrowego rozsądku, kryje się jakaś rana nie‑
          uleczalna, niewidoczna, a dolegająca nad wyraz, niby ranka nad próchniejąca kością.
            Doktor Obarecki przybył do Obrzydłówka przed sześcioma laty, zaraz po ukoń‑
          czeniu studiów, z umysłem rozwidnionym zorzą niewielu wprawdzie, ale nadzwy‑
          czajnie pożytecznych myśli, tudzież z kilkoma rublami w kieszeni.
          Mówiono podówczas bez przerwy o konieczności osiedlania się w la‑
          sach i Obrzydłówkach. Posłuchał apostołów. Był śmiały, młody, szla‑  Paweł
          chetny i energiczny. W pierwszym, zaraz po osiedleniu się, miesiącu  Obarecki:
                                                                  Młodość,
          wydał niebacznie wojnę aptekarzowi i felczerom miejscowym, uzdra‑ charakter.
          wiającym za pomocą środków wkraczających w dziedzinę misterii.
          Aptekarz obrzydłowski „eksploatując sytuację” (do najbliższej apteką przez cywi‑
          lizację obdarzonej miejscowości było mil pięć) – nakładał haracz na jednostki pra‑
          gnące powrócić do zdrowia dzięki jego olejom, balwierze  zaś wybudowali, trzy‑
                                                          7
          mając się z farmaceutą za ręce, wspaniałe domostwa; w kacabajach  niedźwiadka‑
                                                                 8
          mi podbitych chadzali, zachowując na obliczach wyraz takiej powagi, jak gdyby
          w każdej chwili żywota prowadzili księdza plebana na procesji Bożego Ciała.
            Gdy delikatne i ogniste perswazje, skierowane do farmaceuty, a wypowiadane
          patetycznie z rozmaitych „punktów widzenia”, traktowane były jako idylle mło‑
          dzieńcze i skutku żadnego nie odniosły – doktor Obarecki uzbieraw‑
          szy nieco grosza kupił apteczkę podręczną i zabierał ją ze sobą jadąc

          do chorych na wieś. Sam przygotowywał na miejscu lekarstwa, udzie‑ Paweł
          lał ich za bezcen, jeżeli nie za darmo, uczył higieny, badał, pracował   Obarecki:
                                                                  Charytatywna
          z fanatyzmem, z uporem, bez snu i odpoczynku. Rzecz prosta, że na‑ pomoc, rozda‑
          tychmiast po rozejściu się wieści o apteczkach przenośnych, udziela‑  wanie lekarstw,
                                                                  prelekcje; mło‑
          niu pomocy za darmo i tym podobnych punktach widzenia – wybi‑  dość, energia,
                                                                  szlachetność; re‑
          to mu wszystkie szyby, jakie istniały w ubogim mieszkaniu. Ponie‑ presje wobec
          waż zaś Boruch Pokoik, jedyny szklarz w Obrzydłówku, odprawiał   doktora.
          w owym czasie święto Kuczek – trzeba było okna wykleić bibułą i czuwać nocą
          z rewolwerem w prawicy. Wprawione wreszcie szyby wybito powtórnie i wybijano
          je odtąd periodycznie , aż do chwili sprawienia dębowych okiennic. Rozpuszczo‑
                            9

          6  endemia – stałe występowanie choroby, zwykle zakaźnej, na określonym terenie
          7  balwierz – fryzjer
          8  kacabaja – ubranie kobiece
          9  periodyczny – powtarzający się regularnie co pewnien czas

 4                                      5
   1   2   3   4   5   6   7   8   9