Page 7 - demo ksiazki
P. 7
Maciuś nie słuchał więcej. Pędem przebiegł korytarz, jeszcze dwa
duże królewskie pokoje – i bez tchu dopadł do sypialni króla.
Król leżał na łóżku bardzo blady i ciężko oddychał. A przy królu
siedział jeden ten sam poczciwy doktór, który i Maciusia leczył, gdy
Maciuś był niezdrów.
– Tatusiu, tatusiu – krzyknął Maciuś ze łzami – ja nie chcę, żebyś
ty umarł.
Król otworzył oczy i smutnie popatrzał na synka.
– I ja nie chcę umierać – powiedział król cicho – nie chcę ciebie
synku samego na świecie zostawiać.
Doktór wziął Maciusia na kolana – i już więcej nic nie mówili.
A Maciuś przypomniał sobie, że już raz siedział tak przy łóżku.
Wtedy ojciec trzymał go na kolanach, a na łóżku leżała mamusia, tak
samo blada – tak samo ciężko oddychała.
– Tatuś umrze, jak mamusia umarła – pomyślał Maciuś.
I straszny smutek zwalił mu się na piersi – i wielki gniew i żal do
ministrów, którzy tam się śmieją z niego, Maciusia – i ze śmierci jego
ojczulka.
– Już ja im odpłacę, jak będę królem – pomyślał Maciuś.
Pogrzeb króla odbył się z wielką paradą. Latarnie owinięte były
czarną krepą. Wszystkie dzwony biły. Orkiestra grała marsza żałob-
nego. Jechały armaty, szło wojsko. Kwiaty musiały specjalne przy-
wozić pociągi z najcieplejszych krajów. Wszyscy byli bardzo smut-
ni. A gazety pisały, że cały naród płacze po stracie ukochanego króla.
Maciuś smutny siedział w swoim pokoju, bo chociaż miał zostać
królem, ale stracił ojca – i teraz nikogo już nie miał na świecie.
Pamiętał Maciuś swoją mamę; to ona właśnie nazwała go Maciu-
siem. Chociaż mama jego była królową, ale wcale nie była dumna;
bawiła się z nim, klocki z nim ustawiała, opowiadała bajki, obraz-
10