Page 6 - demo ksiazki
P. 6
Każdy z doktorów przywiózł grubą książkę i pokazywał, że w jego
książce napisane jest inaczej, jak leczyć taką chorobę.
Już było późno i ministrom bardzo się spać chciało, ale musieli cze-
kać na to, co powiedzą doktorzy. I taki był hałas w całym królewskim
pałacu, że mały następca tronu, Maciuś, syn królewski, dwa razy się
już obudził.
– Trzeba zobaczyć, co się tam dzieje – pomyślał Maciuś, wstał
z łóżka, prędko się ubrał i wyszedł na korytarz.
Stanął przed drzwiami stołowego pokoju, nie żeby chciał podsłu-
chiwać, ale w królewskim pałacu klamki były tak wysoko, że mały
Maciuś nie mógł sam drzwi otworzyć.
– Dobre wino ma król – krzyczał minister finansów. – Napijmy się
jeszcze, moi panowie. Jeżeli Maciuś zostanie królem i tak wino mu
niepotrzebne, bo dzieciom nie wolno pić wina.
– Ani cygar nie wolno palić dzieciom. Więc można sobie wziąć
trochę cygar do domu – głośno wołał minister handlu.
– A jak będzie wojna, moi kochani, ręczę wam, że z tego pałacu nic
nie zostanie, bo Maciuś przecież nas nie obroni.
Wszyscy zaczęli się śmiać i wołali:
– Pijmy zdrowie naszego obrońcy, wielkiego króla Maciusia Pierw-
szego.
Maciuś nie bardzo rozumiał, co oni mówili, wiedział, że tatuś jest
chory i że ministrowie często się zbierali na narady. Ale dlaczego
śmieją się z niego, Maciusia, i dlaczego nazywają go królem – co to
ma być za wojna – wcale nie rozumiał.
Trochę śpiący i trochę przestraszony poszedł dalej korytarzem
i znów przez drzwi sali narad usłyszał inną rozmowę:
– A ja wam mówię, że król umrze. Możecie dawać proszki i lekar-
stwa – wszystko nic nie pomoże.
– Głowę daję, że król nie przeżyje tygodnia.
9