Page 5 - demo ksiazki
P. 5
– Dobry wieczór – powiedział ambasador. – Przychodzę tu w imie-
niu mego króla i żądam, żeby królem został Maciuś Pierwszy, a jak
nie chcecie, to będzie wojna.
Prezes ministrów (najstarszy minister) bardzo się przestraszył, ale
udawał, że go to wcale nie obchodzi – napisał na arkuszu papieru
niebieskim ołówkiem: „dobrze, niech będzie wojna” i podał ten pa-
pier zagranicznemu ambasadorowi.
Ten wziął papier, ukłonił się i powiedział:
– Dobrze, napiszę o tym mojemu rządowi.
W tej chwili wszedł na salę doktór, i wszyscy ministrowie zaczęli
go prosić, żeby uratował króla, bo może być wojna i nieszczęście, je-
żeli król umrze.
– Ja już królowi dałem wszystkie lekarstwa, które znam. Postawi-
łem bańki i nic więcej nie mogę zrobić. Ale można zawołać jeszcze
innych doktorów.
Ministrowie posłuchali rady, wezwali sławnych doktorów na na-
radę, jak uratować króla. Wysłali na miasto wszystkie królewskie sa-
mochody, a sami tymczasem poprosili królewskiego kucharza o ko-
lację, bo byli bardzo głodni, bo nie wiedzieli, że narada będzie taka
długa – i nawet nie jedli obiadu w domu.
Kucharz ustawił srebrne talerze, nalał do butelek najlepsze wina,
bo chciał zostać na dworze i po śmierci starego króla.
Więc ministrowie tak sobie jedzą i piją i już im nawet zrobiło się
wesoło, a w sali tymczasem zebrali się doktorzy.
– Ja myślę – powiedział stary doktór z brodą – że królowi trzeba
zrobić operację.
– A ja myślę – powiedział drugi doktór – że królowi trzeba zrobić
gorący obiad i żeby płukał gardło.
– I musi brać proszki – powiedział znakomity profesor.
– Na pewno krople będą lepsze – powiedział znów inny.
8