Page 14 - demo ksiazki
P. 14
Biegnie obok jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy byli
partnerami biegowymi dyskutującymi o tym, jak
trudno codziennie przemieszczać się po Londynie.
Szybko rozważam różne możliwości. Teoretycznie
mogłabym pobiec szybciej – choć jestem raczej dobra
w bieganiu na długie dystanse, nie w sprincie – albo się
zatrzymać; to można by było jednak uznać za zaproszenie
do pogaduszek. Mogłam też opuścić tę dróżkę i skoczyć
gdzieś między drzewa…, ale to był jeden z najidiotyczniej-
szych pomysłów, na jakie kiedykolwiek wpadłam.
Zamiast tego dość subtelnie ścinam róg, by skie-
rować się ku głównej ścieżce. Nie chciałabym zranić
uczuć tego chłopaka.
– Nie mogę uwierzyć, że to ty! – wesoło szczebiocze
nieznajomy. Może mieć około trzynastu lat. Dlaczego
nie gra właśnie w jakąś grę albo nie pudłuje haniebnie
podczas sikania, albo… Bo ja wiem, co powinien robić? –
To genialne! Wow, miałem rację, naprawdę niezła z ciebie
laska, znaczy się, wiesz, no, naturalna, czaisz? Ani grama
tapety. Najlepszy rodzaj laski.
Jego „ulubiony rodzaj laski”? Tak jakby istniała
szeroka paleta rozmaitych wariantów „laskowości”,
w której do woli może sobie przebierać chłopak przed
pokwitaniem, z wielkim syfem między brwiami?
– Dzięki! – Uśmiecham się. – To miłe z twojej strony.
– Często tu biegasz? Tą samą trasą znaczy się? –
Niezdarnie stara się dopasować tempo do mojego. –
No i, tego, co myślisz na temat parków tak ogólnie?
18