Page 16 - demo ksiazki
P. 16
GENO i Biała Runa złotoskrzydłego sokoła
— A teraz przydałaby się jakaś świeczka. Obawiam się, że benzyny nie
wystarczy na długo. Poszukaj na ladzie.
Geno wraz z przyjacielem udali się do potężnego stołu z orzechowego
drewna i marmuru. Kiedy Geno otwierał słoje ze spleśniałymi mazidłami,
w pewnym momencie dostrzegł miedziany pojemnik o owalnym kształcie.
W środku znalazł dwie poczerniałe i zakurzone świece. Kilka sekund
później migocące światło rozjaśniło pomieszczenie. Flebo podał jedną
świecę Geno, a drugą zatrzymał dla siebie.
— O rety! Ile pudeł, ile szklanych słoi i jakie dziwne napisy na etykiet-
kach! — wykrzykiwał Nicosia, rozdziawiając buzię.
— Ta apteka była naprawdę piękna. Wszystkie etykiety, które tu widzicie,
opisują nazwy leczniczych naparów stworzonych przez Corinnę i Piera.
Każdego tygodnia robili ich przynajmniej z dziesięć. Używali szałwii, mięty,
rozmarynu, czosnku i kwiatów. Doskonałe napary na ból gardła i reuma-
tyzm — wyjaśniał lekarz, a mgiełka nostalgii spowiła jego spojrzenie.
— Byli naprawdę dobrzy w tym, co robili! Czyli to prawda, że leczyli
ludzi z Dolnego Dzwonu — powiedział podekscytowany Nicosia, popra-
wiając grzywkę.
— Prawda! I z pewnością nie byli szaleńcami, jak głoszą plotki — po-
wtórzył z dumą Geno.
Flebo położył rękę na ramieniu siostrzeńca, a w drugiej trzymał to-
piącą się świecę.
— Tak, tak, uspokój się.
Wosk skapywał na podłogę pokrytą kartonami, starymi pożółkłymi
receptami, potłuczonymi butelkami, metalowymi puszkami, a także mie-
dzianymi miseczkami.
Nicosia zrobił dwa kroki, w stronę potężnej półki wypełnionej przeróż-
nymi pigułkami. Chciał wziąć pojemnik, z którego wystawały długie kolorowe
termometry, ale poczuł, że coś poruszało się pod jego śniegowcami.
18