Page 6 - klasyka_mlodego_czytelnika_chlopcy_z_placu_broni22
P. 6
Rzuć kapeluszem! To jest lichwiarz.
Czele zdjął kapelusz z głowy.
– Ten piękny kapelusz? – powiedział.
To pogrzebało całą sprawę. Gereb tę piękną propozycję złożył w niewła-
ściwym miejscu. Czele był modnisiem i nosił ze sobą kartki z książek.
– Szkoda ci go? – spytał.
– Szkoda – powiedział Czele. – Ale nie sądź, że jestem tchórzem! Nie je-
stem tchórzem, tylko szkoda mi kapelusza. I mogę to udowodnić, bo jak
chcesz, to rzucę twoim kapeluszem!
Czegoś podobnego nie trzeba było mówić Gerebowi. Była to wręcz obra-
za. Zdenerwował się. I wtedy powiedział:
– Jeżeli mówimy o moim kapeluszu, to sam mogę nim rzucić. To jest li-
chwiarz. Jeśli się boisz, to odejdź!
I jednym ruchem, który u niego oznaczał wojowniczość, zdjął kapelusz,
aby rzucić nim w stolik na krzyżakach, cały wypełniony cukierkami.
Ale wtedy ktoś chwycił go za rękę. I niemalże męski głos zwrócił się z py-
taniem:
– Co robisz?
Gereb odwrócił się. Za nim stał Boka.
– Co robisz? – zapytał ponownie.
Spojrzał na niego poważnym, łagodnym wzrokiem.
Gereb odwarknął jak lew, kiedy patrzy w oczy poskramiaczowi zwierząt.
Odstąpił. Włożył kapelusz na głowę i wzruszył ramionami.
Boka spokojnie powiedział:
– Nie krzywdź tego człowieka! Ja lubię ludzi odważnych, ale to nie ma
sensu. Chodź!
Wyciągnął rękę. Była cała w atramencie. Kałamarz wesoło kapał do jego
kieszeni granatową cieczą i niczego niepodejrzewający Boka wsadził ręce do
kieszeni. Ale tym się nie przejmowali. Boka wytarł ręce o ścianę, czego sku-
tek był taki, że ściana została poplamiona atramentem, ale ręka Boki nie sta-
ła się czystsza. Jednak sprawa atramentu została zamknięta. Boka wziął Ge-
reba pod rękę i ruszyli przed siebie. Za nimi został przystojny Czele. Słysze-
li jeszcze, jak pokonany rewolucjonista stłumionym głosem zwraca się do
Włocha tonem smutnej rezygnacji:
– No to skoro teraz wszystko jest po dwa krajcary, poproszę chałwy za
dwa krajcary.
8 8 9