Page 5 - klasyka_mlodego_czytelnika_chlopcy_z_placu_broni22
P. 5

tak, że sprzedawca chałwy bierze do ręki mały toporek i jednym ruchem
         uderza w wielki kawał białej masy naszpikowanej orzechami, a to, co uda
         mu się odrąbać, to kosztuje jednego krajcara. Jakoś tak się dzieje, że w bra-
         mie wszystko kosztuje jednego krajcara, który jest jednostką samą w sobie.
         Jednego krajcara kosztują trzy śliwki nadziane na drewniany patyczek, trzy
         połówki figi, trzy suszone śliwki, trzy połówki orzecha, wszystkie zanurzo-
         ne w ciekłym cukrze. Jednego krajcara kosztuje wielki kawałek żelkowego
         misia, a również jednego krajcara kosztują cukierki słodowe (ślazowe). Co
         więcej, jednego krajcara kosztuje nawet tak zwany obrok dla uczniów; roz-
         sypany do rożków jest jedną z najsmaczniejszych mieszanek. Są w niej orze-
         chy, rodzynki, suszone winogrona, kawałeczki karmelków, śmieci z ulicy,
         połamane kawałki chlebka świętojańskiego i mucha. Za jednego krajcara
         obrok dla uczniów przewyższa mnóstwo innych produktów spożywczych.
            Czele  targował  się,  co  oznacza,  że  sprzedawca  chałwy  podniósł  ceny.
         Znawcy praw, którymi rządzi się handel dobrze wiedzą, że ceny rosną na-
         wet wtedy, kiedy robienie interesów wiąże się z niebezpieczeństwem. Dla-
         tego na przykład drogie są pochodzące z Azji herbaty, wiezione karawana-
         mi przez tereny opanowane przez rabusiów. To zagrożenie musi być opłaco-
         ne przez nas, zachodnich Europejczyków. A w chałwie bez wątpienia tkwił
         duch przedsiębiorczości, bo chciano zabronić jej sprzedaży w pobliżu szko-
         ły. Biedak doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli będą chcieli zabronić jej
         sprzedaży, to zrobią to i mimo całego asortymentu słodyczy nie potrafił się
         tak słodko uśmiechać do przechodzących przed nim nauczycieli, aby nie
         widzieli w nim wroga młodzieży.
            – Dzieci wszystkie pieniądze wydają u tego Włocha – powtarzali. I Włoch
         czuł, że jego interes w pobliżu szkoły długo już nie pociągnie. A zatem pod-
         niósł ceny. Jak już ma się stąd wynieść, to niech chociaż coś na tym zarobi.
         I tak odpowiedział Czelemu:
            – Wcześniej wszystko było za jednego krajcara. A teraz wszystko jest po
         dwa krajcary.
            I wydukał te słowa po węgiersku, dziko machając w powietrzu topor-
         kiem. Gereb szepnął Czelemu:
            Rzuć kapeluszem w cukierki!
            Czele był zachwycony pomysłem. Ach, co to byłby za wspaniały widok!
         Cukierki latające na prawo i lewo! Jaką chłopcy mieliby zabawę!
            Gereb jak diabeł sączył do ucha słowa pokusy:



                                               8                                                                                             8 9
   1   2   3   4   5   6   7   8   9   10