Page 8 - demo ksiazki
P. 8
serce. Nie drgnął mi żaden mięsień, a ale serce waliło mi jak osza-
lałe. Czy ten brodacz mnie zastrzeli? Czyżby myślał tak jak grze-
chotnik, że chcę go zaatakować? Mam nadzieję, że mojemu ojcu
nie przyjdzie teraz do głowy, żeby mnie bronić, bo przecież nie
może zabić tego człowieka! Już na samą myśl o tym wymsknęło
mi się małe parsknięcie. O nie, parsknąłem! Jeszcze gotów sobie
pomyśleć, że mam wobec niego złe zamiary!
− Ben? Wszystko w porządku? − wrzasnął ktoś w oddali.
− Tutaj jest puma, chyba młody samiec! − zawołał brodaty
mężczyzna i opuścił nieco łuk. − Zdaje się, że ma jeszcze mleko
pod nosem. Lepiej nie zbliżajcie się, spróbuję go przepłoszyć.
Co, proszę? Nie mam pod nosem żadnego mleka! Ja i mleko!
A poza tym nie trzeba mnie przepłaszać, i tak chciałem sobie
stąd pójść!
Obrażony odwróciłem się i pokazałem facetowi swój zad. A po-
tem pobiegłem przed siebie co sił w łapach.
W drodze powrotnej do taty usłyszałem dziwny terkot, był co-
raz bliżej. Wkrótce potem ja sam wpadłem w panikę. Nade mną
unosiło się coś w rodzaju wielkiej ważki, która robiła niesamowi-
cie dużo hałasu!
− Co to jest? Czy to jest niebezpieczne? − Parskając i kładąc
uszy do tyłu, zacząłem rozglądać się za jakąś drogą ucieczki
i wbijać mocno pazury w ziemię.
− Nie, tym razem to nic niebezpiecznego. To helikopter, który przy-
leciał po tę kobietę − odpowiedział ojciec, popychając mnie de-
likatnie w stronę jakiejś kryjówki, tak żeby nikt nas nie zauważył
z góry. − Pewnie złamała nogę.
Poczucie winy ponownie ścisnęło mi gardło.
− Ja nie chciałem!
13