Page 4 - demo ksiazki
P. 4
– Może będzie nawet kilka porad na temat ziół dobrych na
przeziębienie – zastanawiała się matka Flory. –Okłady z ty-
mianku mają...
– Ale ja dobrze się już czuję – przerwała jej szybko Flora. –
Naprawdę! – Okłady z tymianku – to brzmiało okropnie!
Pani Falczyńska uśmiechnęła się. – Okej, to na razie.
Flora odetchnęła z ulgą, gdy za matką zamknęły się drzwi.
Wreszcie spokój! Wygramoliła się z łóżka i podeszła do okna.
Z tęsknotą spojrzała w kierunku lasu. Na którymś z tych drzew
Złotoskrzydła przypuszczalnie ucinała sobie właśnie krótką
drzemkę. Ach, jak bardzo brakowało jej tej małej zaczarowanej
sowy! Nie widziały się już od trzech dni. Wczoraj w nocy Zło-
toskrzydła znów wołała ją z ogrodu, ale dziewczynka była zbyt
chora, żeby wykraść się na zewnątrz. Na szczęście teraz czuła się
lepiej. Dziś na pewno spotka się ze Złotoskrzydłą!
Wczesnym popołudniem rozległ się dzwonek do drzwi. To
musiała być Miri. Zanim Flora zdążyła otworzyć, przy drzwiach
była już matka.
– Witaj, Miri – powitała tę trochę nieśmiało wyglądającą
dziewczynkę z kasztanowym kucykiem i serdecznie uścisnęła
jej rękę. – To bardzo miło z twojej strony, że przyniosłaś Florze
zeszyty – podziękowała i wyglądało na to, że wcale nie miała
zamiaru jej stąd puścić. Pani Falczyńska nie posiadała się z ra-
dości, że w końcu w ich domu pojawiła się jakaś koleżanka
z klasy Flory.
9