Page 5 - demo ksiazki
P. 5
– Musisz nam o wszystkim opowiedzieć – zażądała Amelie. –
Jesteś nam to winna.
Zastanawiałam się, jakby tu wybrnąć z opresji. W końcu nie było
to przecież kłamstwo, że rozmawialiśmy. Między innymi.
Na szczęście Bree przyszła mi z pomocą.
– Amelie, to prywatna sprawa Emmy. Najważniejsze, że nic jej
się nie stało. Calum najwyraźniej dobrze jej przypilnował – wtrąciła
się do rozmowy. – Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy – powiedzia-
ła, a ja usiłowałam uniknąć jej pełnego wyrzutu spojrzenia.
Amelie roześmiała się tak głośno, że Hannah i Amber wparowa-
ły do kuchni, żeby zobaczyć, co się dzieje.
– Emma, okropnie się o ciebie bałyśmy! – Amber rzuciła mi się
na szyję. – Mama nawet płakała.
Odsunęłam od siebie talerz z resztkami zapiekanki. Motyle
w moim brzuchu nie były głodne. Nie miałam pojęcia, jakie sen-
sowne wyjaśnienie mojej nocnej eskapady mogłabym przedstawić
bliźniaczkom. Wolałam więc nie mówić nic i tylko pogłaskałam
Amber po głowie.
– Pójdę się ubrać – mruknęłam przepraszająco.
Zanim wyszłam z kuchni, nachyliłam się do Bree i pocałowałam
ją w policzek.
– Przepraszam, naprawdę głupio się zachowałam. To się już nie
powtórzy.
Bree uśmiechnęła się i pogładziła moją dłoń.
– Nic się nie stało.
Amelie znowu zaczęła się śmiać, a ja uciekłam do łazienki, za-
nim Amber i Hannah zaczęłyby się zastanawiać, dlaczego moja
twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora.
Wiedziałam, że nie mogę już sobie pozwolić na kolejne potknięcie.
10