Page 4 - demo ksiazki
P. 4
Tatuś nachylił się prędko, spojrzał i zaczął się śmiać tak mocno, aż
breloczek od zegarka skakał tam i z powrotem po kamizelce:
— Cha-cha-cha! przecież to mój zimowy but! Cha-cha-cha!
Renia obraziła się troszkę — i nie pies to, tylko stary but, i tatuś się
z niej śmieje. Zupełnie nie wiadomo, o co chodzi.
Ale tatuś przestał się śmiać. Mrugnął na Renię, jak zawsze, gdy miał
ochotę pokazać jakąś „sztukę magiczną”, nachylił się nad butem, chuch-
nął, dmuchnął, cmoknął i... z buta, kosmatego, czarnego buta wysko-
czył bielusieńki, maciupeńki pieseczek!
Wyskoczył i dalejże szczekać na Renię:
— Ciaf! Ciaf! Ciaf!
A Renia ucieszona! Taka ucieszona! Bo też co to za piesek! I biały,
i maciupki, maciupulusieńki, że się do kieszeni zmieści.
— On już nigdy nie urośnie. Zawsze będzie taki — zapewnia Re-
nię tatuś. Więc Renia chce się rzucić tatusiowi na szyję, ale co to? Ten
nowy, obcy piesek stanął między nią a tatusiem i nie puszcza...
— To jest przecież mój tatuś — tłumaczy mu Renia. Ale piesek wca-
le nie słucha. Szczeka swoje i pokazuje zęby.
Dopiero tatuś poradził Reni, żeby dała temu pieskowi kawałek bułki
z masłem. Renia dawała mu bułkę, a tatuś głaskał jedną ręką tego pie-
ska, a drugą Renię i powtórzył trzy razy:
— Swój, Figa, swój — bo ten piesek nazywał się Figa. I Figa prze-
stała szczekać. Bułkę zjadła, ale Reni polizać nie chciała, tylko polizała
tatusia i znów wlazła do buta.
A kiedy ona tam siedziała i nic nie słyszała, to tatuś o niej Reni opo-
wiedział: więc, że tę Figę przywiózł tatusiowi dziś rano pan Bujalski,
gajowy, bo mu wyżły po nogach ze zbytków gryzła, że ma już tyle lat,
co Renia, i że jest bardzo mądra.
Renia od razu chciała, żeby ten piesek dał jej się zanieść do domu, ale
on nie chciał. Przyszedł dopiero wieczorem razem z tatusiem.
6 7