Page 4 - demo ksiazki
P. 4
wszystko bazgrał gdzieś na kartkach, które przeważnie potem
gubił. A mama miała kiepski zmysł orientacji.
– Oj, ludzie, ależ potraficie zdenerwować! – powiedziałam.
– Tak to jest, jak się jeździ bez nawigacji – dodał Pego i oparł
się o zakurzonego golfa.
– Może znajdziemy ten adres w internecie – tata wyciągnął
swój telefon z kieszeni spodni, a przy tym na ziemię wypadła
jakaś pognieciona kartka. Tryton rzucił się na nią i rozprostował
ją starannie.
– Mam! – zawołał.
– Adres! – stęknęła mama.
Tata uśmiechnął się.
– Widzicie, tylko ten, kto zna cel, trafi na miejsce.
Było to jedno z jego ulubionych greckich przysłów.
Pego, w odpowiedzi przewrócił oczami.
– Tak, i tylko ten, kto trafia do celu, ma na niego wszystkie
namiary.
Roześmialiśmy się wszyscy, a tata zagonił nas do samochodu.
– Dzieci, już czas!
– Ja chcę teraz z wami… – poskarżył się Tryton, ale Pego
popchnął go w kierunku kombi, którym jechała mama.
– Jazda, skrzacie, bo zostaniesz na ulicy.
Wkrótce potem zajechaliśmy na podwórze dużego domu jedno-
rodzinnego. Z drzwi wyskoczył zupełnie czarny, głośno szczeka-
jący potwór o brązowych oczach, skoczył na Arti, pozwolił się
objąć, po czym zaczął skakać jak szalony na każdego z nas. Omal
nie przewrócił przy tym Nike, która wrzasnęła:
– Hej, ty, ostrożnie!
7