Page 4 - demo ksiazki
P. 4

nie wydostać się na powierzchnię, uciekł co sił w nogach myśląc o tym,
        jak by mu się dostało, gdyby ktoś zorientował się, że to on wpędził łosicę
        w tarapaty. Był tak przestraszony, że pędził zziajany aż do samego domu.
          właśnie to zdarzenie teraz mu się przypomniało i zasmuciło daleko
        bardziej, niż wszystkie inne występki, których się dopuścił. Męczyło go
        to najprawdopodobniej dlatego, że wcale nie zamierzał zabijać ani łosi-
        cy, ani młodego łosiątka, a mimo to i tak niechcący pozbawił je życia.
          „ a może jednak przeżyli? – pomyślał pies. – Żyli przecież jeszcze, gdy
        uciekałem. Może się jakoś wydostali.”
          i nagle Karo poczuł przemożną chęć sprawdzenia tej kwestii, póki jesz-
        cze miał taką możliwość. zauważył, że gajowy nie trzymał postronka
        zbyt kurczowo, więc szarpnął się gwałtownie, wyswobodził i popędził
        wśród zarośli w kierunku grzęzawiska w takim tempie, że zniknął leśni-
        czemu z oczu nim ten zdołał choćby wymierzyć z dubeltówki. Nie ma-
        jąc innego wyjścia, gajowy ruszył za psem, a dotarłszy do mokradeł zna-
        lazł go stojącego na kępie trawy, wyjącego ile sił w płucach. Mężczyzna
        postanowił dowiedzieć się, o co chodzi i zostawiwszy broń, podczołgał
        się na czworakach w stronę psa. Nie uszedł daleko, gdy ujrzał w bagnie
        martwą łosicę, a tuż obok młodego łosia. Malec jeszcze żył, lecz był tak
        wyczerpany, że nie był w stanie się poruszać. Karo stał obok niego i prze-
        rywając co rusz żałosne wycie o pomoc, schylał się, by polizać łosiątko.
        Gajowy podniósł młode zwierzę i zaczął przenosić je na stabilny grunt.
        Kiedy pies zorientował się, że łosiątko zostanie ocalone, nie posiadał się
        z radości: skakał wokół gajowego, lizał go po rękach i szczekał wesoło.
          Tymczasem leśniczy zaniósł łosiątko do swego domu i ułożył je w obo-
        rze. potem, wraz z pomocnikami, zajął się wyciąganiem z bagna łosicy
        i dopiero później przypomniało mu się, że przecież miał zastrzelić Karo.
        przywołał więc psa do siebie i znów zaprowadził go do lasu. szli w kie-
        runku psiego dołu, gdy nagle mężczyzna zamyślił się, zawrócił i skiero-
        wał do dworu. z początku Karo biegł cichutko tuż obok, lecz gdy gajo-
        wy zawrócił, zaniepokoił się nie na żarty: pewnie domyślił się, że to on


                                         5
   1   2   3   4   5   6   7   8   9