Page 16 - demo ksiazki
P. 16
Rybałci zawtórowali jej zaraz, jeden na gęślikach, drugi na dużej lutni; księż-
na, która miłowała nad wszystko świeckie pieśni, poczęła kiwać głową na obie
strony, a dzieweczka śpiewała dalej głosem cieniuchnym, dziecinnym i świe-
żym jak śpiewanie ptaków w lesie na wiosnę:
Usiadłaby ci ja
Na śląskowskim płocie:
Przypatrz się, Jasiulku,
”
Ubogiej sierocie”.
I znów wtórowali rybałci. Młody Zbyszko z Bogdańca, który przywykłszy
od dzieciństwa do wojny i srogich jej widoków, nigdy nic podobnego w życiu
nie widział, trącił w ramię stojącego obok Mazura i zapytał:
– Co to za jedna?
– To jest dzieweczka z dworu księżnej. Nie brak ci u nas rybałtów, którzy
dwór rozweselają, ale z niej najmilszy rybałcik i księżna niczyich pieśni tak
chciwie nie słucha.
– Nie dziwno mi to. Myślałem, że zgoła anioł, i odpatrzyć się nie mogę. Jak-
że ją wołają?
– A to nie słyszeliście? – Danusia. A jej ojciec jest Jurand ze Spychowa, ko-
mes możny i mężny, który do przedchorągiewnych należy.
– Hej! nie widziały takiej ludzkie oczy.
– Miłują ją też wszyscy i za śpiewanie, i za urodę.
– A któren jej rycerz?
– Dyć to jeszcze dziecko.
Dalszą rozmowę znów przerwał śpiew Danusi. Zbyszko patrzał z boku na jej
jasne włosy, na podniesioną głowę, na zmrużone oczki i na całą postać oświe-
coną zarazem blaskiem świec woskowych i blaskiem wpadających przez otwar-
te okna promieni miesiąca – i zdumiewał się coraz bardziej. Zdawało mu się,
41
że już ją niegdyś widział, ale nie pamiętał, czy we śnie, czy gdzieś w Krakowie
na szybie kościelnej.
I znów, trąciwszy dworzanina, pytał przyciszonym głosem:
– To ona z waszego dworu?
– Matka jej przyjechała z Litwy z księżną Anną Danutą, która wydalają za gra-
bię Juranda ze Spychowa. Gładka była i możnego rodu, nad wszystkie inne panny
miesiąc – gwar.: księżyc
41
19